poniedziałek, 5 października 2015

Życie bez smartfona..

Cześć. Na samym wstępie chciałabym bardzo przeprosić Cię za brak nowych materiałów na blogu. Wydarzył się pewien niespodziewany incydent.
Mój tato zupełnie przypadkiem zrzucił swój telefon (Sony Xperia Z) na kostkę przed domem, a w wyniku tego upadku cały wyświetlacz jego telefonu wykruszył się w drobny mak. Jako, że potrzebował telefonu bardzo pilnie, wziął mój, bo miałam ten sam model, którego on jest wielkim fanem. W zamian za to, miałam dostać lepszy model, Sony Xperię Z3. Jako że nowsza Zetka posiada więcej bajerów, zgodziłam się. Telefon tego samego dnia miał już do mnie iść, ale okazało się, że na stanie w magazynie był tylko jeden, a kobieta, która przedłużała umowę nie odnotowała naszego zamówienia, przez co telefon powędrował do kogoś innego.
Czekałam tydzień, dostając powoli szału. Życie bez telefonu w tych czasach nie jest takie proste. Może nie koniecznie bez telefonu, bo miałam zastępczy. Starą Nokię sprzed ośmiu lat. Nie miała ona funkcji, które w dzisiejszych czasach są podstawą. Brak internetu, brak możliwości sprawdzania maila, brak Facebooka, Instagrama, Snapchata... Bez tych ostatnich trzech dałam radę przeżyć, ale znacznie utrudniało mi to kontakt z moimi znajomymi. Na Facebooka wchodziłam na komputerze, ale nie jestem do tego przyzwyczajona..
Sieć odezwała się do mnie dopiero po tygodniu, kolejny tydzień musiałam czekać na zamówiony telefon. Samsung Galaxy S6 dotarł do mnie dokładnie dzisiaj. Jestem zadowolona, póki co sprawuje się świetnie. Przepraszam jeszcze raz, za brak postów.
Niedługo możesz się spodziewać recenzji najnowszej płyty Kabanosa. Enjoy.

środa, 16 września 2015

Co zawdzięczam mojej mamie?

Zdecydowanie jedną z najważniejszych osób w moim życiu, jest moja mama. To najwspanialsza kobieta pod słońcem, gwarantuję. Choć każdemu czasami zdarza się stracić cierpliwość, tak moja mama miała jej zawsze najwięcej ze wszystkich. Co prawda okresu buntu jako taka nie przechodziłam, nie odczuła tego, ale nie mogę powiedzieć - zdarzało się, że dałam jej w kość, bo żaden ze mnie aniołek. Zawsze mogłam na nią liczyć. Nieważne co się stało, ona zawsze starała się podejść do tego wyrozumiale. Ocierała moje łzy już od najmłodszych lat.

___________________________________

Mamo.. Dziś z okazji Twoich urodzin, chciałabym opowiedzieć o kilku rzeczach, które Tobie zawdzięczam.

Przede wszystkim, ogromne serducho, które myślę, że odziedziczyłam. Od małego nauczyłaś mnie, że nie opłaca się być złym człowiekiem, nasze czyny po jakimś czasie do nas wracają i to z podwójną mocą. Jeśli będziemy postępować źle, to do nas wróci i trzaśnie nam w twarz. Nawet nie będziemy wiedzieć kiedy.
Drugą rzeczą, jest umiejętność wysłuchania drugiego człowieka. Myślę, że całkiem niezły ze mnie słuchacz i potrafię pomóc ludziom. Po to właśnie powstał ten blog, po to podaję tu swój e-mail żeby pomagać mimo, że nie znam osobiście wszystkich moich czytelników. Jesteś osobą, która cieszy się opinią człowieka ufnego. Takiego, któremu można wypłakać się w ramię i liczyć na jego pomoc. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że dajesz od siebie wszystko i nie wymagasz nic w zamian.
Potrafisz też docenić każdy najmniejszy drobiazg. Wiesz, że liczy się to, ile kto się napracował i ile kto serca w zrobienie czegoś włożył, a nie sama jakość wykonania.

I choć czasem, mamo, denerwowały mnie Twoje słynne "Weź się do lekcji", "Nie siadaj na betonie, bo wilka dostaniesz", "Nie uczysz się dla mnie, tylko dla siebie", "Nieważne, że inni dostali jedynki, Ty powinnaś dostać piątkę" to wiem, że mówiłaś to wszystko dla mojego dobra. I choć się buntowałam i wywracałam oczami, zawsze Cię słuchałam, bo byłaś, jesteś i będziesz dla mnie pierwszym i najważniejszym autorytetem. Chciałabym, żeby kiedyś moje dzieci, uważały mnie za tak wspaniałą matkę, za jaką ja uważam Ciebie, ale wiem, że na taką opinię trzeba sobie zapracować.

Ty się starzejesz, ja się starzeję, ale jedno się nie zmieni nigdy - zawsze to Twoje obiady będą najpyszniejsze, a przytulas od Ciebie będzie miał największą na świecie moc łagodzenia stresu i wszystkich przykrości.
Dziękuję, że jesteś. Kocham Cię.

- Twoja mała córeczka.


poniedziałek, 14 września 2015

Dzieciak ze mnie...

Każdemu z nas się to zdarza, Tobie tak samo.
Kiedy ostatnio siedząc na lekcji, Twoje myśli uciekały z głowy niczym balony wypuszczone stadem? Błądziły gdzieś, na wszystkie strony świata, każda z nich w inną stronę. Były wszędzie, tylko nie tam gdzie powinny być.
A zdarza Ci się to przed snem? Kiedy zamknąwszy oczy w Twojej głowie pojawiają się różne sceny rzeczy, które i tak nigdy się nie wydarzą. Nie wnikam co tam siedzi, ale najczęściej są to nasze najskrytsze marzenia. Całe szczęście, że ludzie nie nabyli jeszcze umiejętności czytania w cudzych myślach, bo z niektórych moich mogliby się nieźle pośmiać, bo jestem typem osoby która cały czas gdzieś tam błądzi myślami. Niejednokrotnie zdarzyło mi się podczas rozmowy z kimś tylko przytakiwać głową, bo tak naprawdę zgubiłam się w którymś momencie.

Jako dorośli ludzie, przestajemy dzielić się tym, co tak naprawdę myślimy. Z niewiadomych powodów zachowujemy to dla siebie.
Małe dzieci myślą głośno, ja myślę głośno. Gdyby tak nie było, nie prowadziłabym tego bloga. Ja nie mówię, że podczas lekcji języka angielskiego wchodzę z buciorami na ławkę w wykrzykuję wszystko co myślę, bo nie na tym polega głośne myślenie.
Ten blog jest o moich przemyśleniach. Czasami się z nimi zgadzacie, czasami nie i to jest absolutnie normalna rzecz. Każdy człowiek ma jakieś swoje poglądy, każdy ma już ukształtowaną rzeczywistość i rzadko kiedy to zmienia. Na to, jak postrzegamy świat ma wpływ dosłownie wszystko i wszyscy. Rodzice, muzyka, przyjaciele, rówieśnicy, niekiedy nauczyciele, niekiedy gry  video (zakładając oczywiście, że ktoś w nie gra)

Wracając do tematu - mamy tyle lat, na ile się czujemy. A ja czuję, że mam nie więcej niż 8. Może to kwestia tego, że nie potrafię traktować świata i życia poważnie. Najlepiej, gdybym chodziła z kimś za rączkę. Już ponad tydzień chodzę do nowej szkoły, a nadal nie znam do końca drogi od niej do przystanku autobusowego, nie mam pojęcia z kim chodzę do klasy. Po twarzy kojarzę, niektórych bardziej, niektórych mniej. Nadal niczym dziecko jestem wstydliwa, kiedy ktoś do mnie zagaduję. Jeśli robią to rówieśnicy, to pół biedy, ale kiedy robi to nauczyciel i to jeszcze w innym języku, to wtedy naprawdę czuję się jak przestraszone dziecko.
Ja po prostu nie biegnę za tłumem, tylko własnymi ścieżkami, które niekoniecznie są wydeptane.

niedziela, 13 września 2015

Jaki wpływ mają nauczyciele na nasze życie?

Postanowiłam dzisiaj zmierzyć się z dość trudnym tematem, bo nauczyciele są różni i każdy z nich ma jakieś tam swoje metody. Warto jednak zaznaczyć, że są to osoby, które dla niektórych są autorytetami i potrafią w pewnym stopniu kształtować nasze poglądy.
Rozpoczął się własnie rok szkolny, ja poszłam do szkoły średniej, a dokładniej o liceum i postanowiłam się wypowiedzieć na temat nauczycieli.

Na początku chciałam zaznaczyć, że ten tekst ma na celu tylko i wyłącznie pokazanie Ci mojej opinii. Nie chcę nikogo obrazić, jeśli się ze mną nie zgadzasz, to w porządku. Masz do tego prawo.

Agnieszka Chylińska na swoim słynnym występie podczas rozdawania Fryderyków w 1996 roku powiedziała "F___ off, nauczyciele. Nienawidzę was". Z Chylińską łączy mnie to samo nazwisko i ten sam gust muzyczny, ale szczerze mówiąc na zakończeniu roku szkolnego w gimnazjum miałam ochotę powiedzieć dokładnie to samo. W szczególności do dwóch pewnych osób, których imion ani nazwisk nie będę wyjawiać z oczywistych powodów.
Obydwie jechały po mnie jak po starej szmacie, mimo tego, że ja zachowywałam należyty szacunek. Uważam, że tytuł nauczyciela do czegoś zobowiązuję, bo uczniów też należy szanować, bez względu na to czy pyskują. Ja nie pyskowałam, jednak zdarzyło mi się niejednokrotnie odgryźć słysząc głupie i dziecinne docinki z ich strony. To tylko świadczy o tym, że nie wystarczy głupi papierek ukończenia studiów, żeby uważać się za mądrego człowieka. Takie rozumowanie to poważny błąd i ja to wiem, będąc od nich o wiele młodsza.


Uważały się za nieomylne, najmądrzejsze i najwspanialsze. Nawet nie zdawały sobie, że zadzierają nosa tak wysoko jak tylko się da. Jednak nawet debilni ludzie byli w stanie mnie czegoś nauczyć. Bo właśnie dzięki tym dwóm paniom wiem, że bycie wykształconym i inteligentnym to dwie zupełnie inne rzeczy. Najśmieszniejsze jest to, że na reszcie ludzi się już nie wyżywały. Ja byłam inna, wyróżniałam się, dlatego też bodło je to w oczy. Całe szczęście nie będę miała już z nimi za wiele do czynienia. Nigdy nie pozwolę, żeby uczyły one moje przyszłe dzieci.



Powiedziałam już o tych złych nauczycielach, ale czy istnieją Ci dobrzy? Oczywiście, że tak. Są tacy, którzy potrafią zachęcić do swojego przedmiotu. Zmotywować do odrabiania prac domowych i do pracy. Jedna z nich (tak, ta fajna) powiedziała mi kiedyś "Nie musisz być dobra ze wszystkich przedmiotów. Bądź dobra z jednego, a nie średnia ze wszystkich po kolei" i to jest prawda. Nie sztuką jest wykuć się regułek, które i tak za tydzień się zapomni. Ja wiem, czego chcę od życia. Mam zaplanowane przyszłe 10 lat mojego życia. Może nie jest to jakiś szczegółowy plan, ale jednak szkielet.
Dzięki wyżej wymienionej pani uświadomiłam sobie, że ważne jest to, żeby wyznaczyć sobie ścieżkę i kroczyć po niej. I tak naprawdę przez całą podstawówkę i całe gimnazjum nie miałam za grosz zaufania do wychowawców, ale za to ufałam jej. Wiedziałam, że mi pomoże.

Ciężko mi określić, czy w szkole średniej jest inaczej. Jak wiadomo, na samym początku każdy wydaje się w porządku. Jedyne, co mogę powiedzieć to to, że pierwszy raz w życiu mam nauczycielkę, która faktycznie kocha to co robi i widać, że daje z siebie wszystko.

sobota, 5 września 2015

Marzia Gaggioli - Kto to jest?

Dzisiaj chcę opowiedzieć wam o kimś wyjątkowym. Może najlepszej muzyki ona nie tworzy, ale sama jej postać jest na tyle komiczna, że każdy jej "utwór" automatycznie przywołuje uśmiech na mojej nawet zmęczonej całym dniem twarzy.

Kim ona w ogóle jest? To włoszka. Włoszka, która pisze teksty piosenek w wielu językach i... niekoniecznie potrafi je wszystkie  poprawnie zaśpiewać. Znaczy fałszować nie fałszuje, ale niekoniecznie dobrze wymawia wszystkie słowa. Brzmi, jakby uczyła się wymowy od jakże "poprawnego" tłumacza Google. Ale cóż, może to i dobre?
Cały internet ciśnie niezłą bekę z tej oto pani. W sumie nic dziwnego, bezsensowne teksty i muzyka, która bardzo przypomina jakąś dziwną odmianę Disco-polo (Nie znam się na tego typu muzyce, więc z całego serca przepraszam, jeśli uraziłam fanów wiejskiej muzyki rozrywkowej) Jednak co ja w niej widzę? Artystkę!
"Co Ty gadasz, pani" - pomyślała większość moich czytelników. Ja jednak powtórzę jeszcze raz - uważam, że ta kobieta to artystka... mimo, że nie podoba mi się styl muzyki jaką wykonuje.

Pomyśl sam, przyjacielu. Potrafiłbyś usiąść w domowym zaciszu ze słownikiem Zulu w łapie i ułożyć w tym języku kompletny tekst. Rymujący się, sensowny i jeszcze poprawny. Bo ja osobiście uważam, że chociażby za to Marzia zasługuje na szacunek. Polski, to najtrudniejszy język na świecie a ona jako obcokrajowiec, który nigdy wcześniej nie miał do czynienia z tym językiem, potrafi ułożyć i zaśpiewać taki tekst. Może nie jest on idealny, ale to nie o to chodzi.



W dodatku, ta dziewczyna sama układa sobie podkład, montuje teledysk i występuje w nim. Nie tylko sama, ale przebiera się za różne postaci, żeby zrobić sobie tło. Niesamowite..
A wszystko to dzieje się u niej w pokoju na Greenscreenie. Rzadko zdarzają się tak kreatywni artyści, dlatego za tą kobietę trzymam kciuki.

niedziela, 23 sierpnia 2015

Nocne przemyślenia.

Nocne przemyślenia, to taki stworek. Malutki, ale strasznie upierdliwy, który skacze Ci koło głowy i pod żadnym pozorem nie pozwala zasnąć. Jest godzina 1:18.. zaczynam pisać.

Ostatnio czuję się taka strasznie malutka (i nie, to nie jest kwestia wzrostu). Mam wrażenie, że jako ta cząstka świata, jedna z 8 milionów - kompletnie nic nie znaczę. Nie jestem w stanie zmienić ludzkości, ich zachowań, myśli.. niejeden próbował i każdy wie jak to się skończyło.
W ludziach najbardziej denerwuje mnie to, że są fałszywi. Może nie wszyscy, ale większość. Klepią Cię po plecach mówiąc, że świetny z Ciebie gość i robią to tylko po to, żeby zdobyć Twoje zaufanie, dowiedzieć się o Tobie jak najwięcej a następnie pokazać Cię innym w jak najgorszym świetle..
Co jeszcze mnie denerwuje? Obojętność. I tak, to chyba rzecz, która akurat jest najgorszą cechą człowieka. Na Youtube roi się od filmików, gdzie bezdomny traci przytomność i nikt mu nie pomaga.. albo nawet nie bezdomny, tylko normalny człowiek. Tą kwestię poruszyłam już w poście o Dominiku Szymańskim. Przechadzając się po ulicach nie zastanawiamy się nad innymi ludźmi. Nad tym co myślą, co czują.. Ile wspomnień może właśnie przechodzić przez jego głowę? Może potrzebuje pomocy?
Nie rozumiem też, jak można udawać mądrego i wypowiadać się na każdy temat nie znając nawet jego korzeni? Tu nie chodzi o to, żebyś obłożył się cały książkami i nazywał mądrym, bo wtedy będziesz tylko oczytanym. Mądrość polega na rozumieniu innych ludzi. Akceptowaniu. Mądry człowiek jest wrażliwy na cierpienie, bo to on potrafi je dostrzec. Mądry człowiek to ktoś, kto potrafi czytać między wierszami. Ja nie jestem mądra. I nie stanę się, kiedy przeczytam całą Wikipedię od A do Z we wszystkich językach.
Nie wszyscy nauczyciele są mądrzy, pomimo tego że są wykształceni, a to dwa często mylone pojęcia. Nie wszyscy pisarze, lekarze i prawnicy.
Nie wszyscy też są piękni. Kto jest piękny? Niesamowicie przystojny gość, na którego widok kolana wymiękają każdej z dziewczyn, który jest chamem i prostakiem czy niezbyt przystojny dżentelmen, który sprawi, że każda kobieta poczuje się przy nim bezpieczna.. wysłucha, pomoże, poklepie po plecach i poprawi humor. No moim zdaniem ten drugi.
Ludzie robią sobie tysiące operacji plastycznych, żeby zakryć swoje niedoskonałości. A po co? Żeby szybciej znaleźć miłość. Ale czy to przypadkiem nie mija się z celem? Bo na moje oko, miłość polega na akceptowaniu wszystkich wad i kochaniu ich tak samo jak i zalet. Właśnie teraz zastanawiam się, czy tylko ja myślę w ten sposób. Mi nie przeszkadza garbaty nos czy kolor oczu. Nie będę kogoś przekreślać tylko dlatego, że ma niebieskie oczy, a ja chciałabym żeby miał brązowe. Jak to śpiewał jeden z moich ulubionych zespołów "Chcesz szukać Boga, to zacznij od siebie" i to chyba jest idealnym podsumowaniem.

piątek, 14 sierpnia 2015

Nieśmiałość.

Ach, nieśmiałość... taka wewnętrzna blokada, która ciągle powtarza mi: "OMG, Julia! Nie rób tego.. przecież zrobisz z siebie kompletną debilkę"
Sama już zaczynam zastanawiać się, czy to nieśmiałość czy po prostu lęk przed ludźmi. Jak jakiś wypłosz boję się do nich podejść, zwłaszcza do tych, którzy w pewnym sensie budzą we mnie "rispekt" Przykład: Kiedy będąc w gimnazjum na przerwie miałam podejść do nauczycielki żeby spytać o parę rzeczy, musiałam przygotowywać się do tego psychicznie przez jakieś 15 minut. Kiedy w końcu zebrałam się na odwagę i podeszłam, zapomniałam najważniejszej rzeczy i z reguły musiałam podchodzić jeszcze raz. Nie dość, że to coś strasznego, to musiałam powtarzać to wiele razy ze względu na tą nieśmiałość.
Wszyscy zawsze się ze mnie śmiali, że jestem "zakręcona jak słoik dżemu" i to bycie zakręconą przeważnie wynikało z nieśmiałości. Nie chcąc zrobić z siebie głupiej, obracałam wszystko w żart i sama się z tego śmiałam. Bałam się, co sobie o mnie pomyślą.




I nadal nie potrafię być pewna siebie i śmiała. Może jeszcze do końca nie pozbyłam się swoich kompleksów i to mnie gdzieś blokuje?
To na tyle, dzięki że przeczytałaś/łeś tą porcję szczerości ode mnie.

niedziela, 9 sierpnia 2015

Agnieszka Chylińska i Nuno - najbardziej utalentowane rock'owe wokalistki?

Cześć czytelniku! Trochę Cię zaniedbałam, wiem. Spokojnie, nie martw się. Wracam do gry, trochę zabrakło mi wytrwałości.


Dlaczego dobre zespoły z kobietami na wokalu zawsze się rozpadają?

Ostatnio słuchałam sobie zespołu O.N.A. Chyba nie muszę Ci tłumaczyć, co to za ludzie. To legendy Polskiej sceny muzycznej (oczywiście tej dobrej) Niestety, zespół rozpadł się a Chylińska przerzuciła się na jakiś dziwny pop czy cokolwiek to jest.
Powiem tak: słuchając jej głosu, mam ciarki na całym ciele. Nie jestem fanką zespołów z kobietą na wokalu, ale TO JEST TO! Chrypka, umiejętność sceam'u, którego pozazdrościłby niejeden wokalista zespołu metalowego na skalę ogólnoświatową. Może już wyrosła z takiego rodzaju muzyki, ale moim zdaniem powinna wrócić do rock'a. Fani dobrej muzyki byliby wniebowzięci. Na pewno wybrałabym się na koncert.

Ale czy jest ktoś, kto jest w stanie zepchnąć Chylińską ze sceny? Och tak.. Szkoda tylko, że zespół, w którym ta osoba śpiewała, rozpadł się w tym roku. Na szczęście zdążyłam być na koncercie. I wiesz co?
Mimo, że to był tylko support i mimo, że koncert trwał krócej niż ten Kabanosa, przed którym to grali, to moim zdaniem wokalistka zapewniła większą rozrywkę niż mój ukochany Kabanos. Tak, też się tego nie spodziewałam, mimo że już wcześniej słuchałam PLAN'u i byłam zachwycona muzyką, wokalem i przesłaniem.


Uwaga! Panie i panowie, chłopcy i dziewczęta! Przedstawiam wam zajebistą osobę. Oto pani Ania. Poznałam ją na koncercie w Grudziądzu.
Właściwie to przed koncertem, a dokładniej w kiblu (niesamowite miejsce na spotkanie). 5 minut przed koncertem koleżanka z którą byłam postanowiła iść siku. Poszłam z nią i niczego nie świadoma zaczęłam krzyczeć: "Olson, sznela!" a następnie wyśpiewałam "Oni zaraz przyjdą tuuuu", ale okazało się, że oni już tu byli, bo chwilę po tym wydarzeniu z jednej z łazienek wyszła roześmiana Nuno. Na pewno to słyszała. Ale wstyd.
Na koncercie po pierwszej piosence (dokładniej "Błąd") której tekst znałam na pamięć, ona to zauważyła i śmiała się do mnie przez cały koncert. Po koncercie dziękowała mi za znajomość tekstów. Byłam tak zestresowana, że nie zdołałam powiedzieć, że nie sposób nie znać tak zajebistych tekstów!
Niestety. Koncert w Grudziądzu był ich przedostatnim koncertem. Niedługo po tym napisali na swoim Facebooku że drogi ich i Nuno się rozeszły. Możesz sobie wyobrazić jak bardzo byłam zawiedziona. Miałam nadzieję, że to będzie kolejna legenda Polskiej muzyki. Coś na skalę O.N.A, może nawet trochę lepiej.

Pani Aniu. Wiem, że pani tego nie czyta i najprawdopodobniej nigdy nie przeczyta. Chciałam podziękować za cudowną płytę, jaką jest "Mrock and Roll" i podziękować za to, że dzięki zespołowi udało mi się uwierzyć w siebie. Marne są szansę, żeby pani wróciła. Nawet o to nie proszę, bo wiem że to raczej niemożliwe. Szanuję decyzję o odejściu, ale szkoda, że tak ogromny talent wokalny do muzyki rock'owej się zmarnuje. Trzymam kciuki i mam nadzieję, że będzie pani próbować swoich sił w tej muzyce w jakimś innym zespole, albo solo. Miło byłoby usłyszeć jeszcze kilka tak mocnych płyt i tak prześwietnych tekstów.

Pozdrawiam, największa fanka w mieście.

Jeśli nie znasz tego zespołu, NATYCHMIAST, migusiem wyszukuj ich na Spotify. A jeśli nie, podsyłam link do utworu "Uwierz w Siebie"




środa, 29 lipca 2015

Trzy niedoceniane duże gry.

Cześć! Wiem, że tydzień temu nic nie było. Przepraszam za to zaniedbanie, ale jestem na wakacjach a internet tutaj jest szybki jak woda w klozecie (czyt. wolny)
Dzisiaj postanowiłam pokazać wam kilka najmniej docenianych a jakże świetnych gier. Lista będzie krótka, bo będzie zawierała jedynie 3 tytuły, które nie zdobyły popularności na skalę GTA czy też Battlefield'a.

_____________________________________________________________

3. Assassin's Creed: Rogue. 

Moim zdaniem najlepsza i niedoceniona cześć gry. Zdobyła negatywne uznanie (a wręcz została znienawidzona przez graczy) tylko dlatego, że głównym protagonistą jest Shay Patrick Cormac, czyli nie Assassyn, a Templariusz. Moim zdaniem pomysł z odwróceniem ról jest genialny. Dzięki temu mamy okazję poznać historię z nieco innej perspektywy.
Co do samej gry, fabuła może i nie jest wybitnie długa a grafika stoi na poziomie Black Flaga, ale rozgrywka mówi sama za siebie. Różnorodne misje. Trzy ogromne lokacje, po których możemy poruszać się swobodnie. Możliwość ulepszania statku, prowadzenia Morskiej Kampanii, okradania francuskich magazynów, polowania na Assassynów, zabijania zwierzyny, wytwarzanie przeróżnych ulepszeń i wiele, wiele innych ciekawych rzeczy.


_______________________________________________________________

2. Dishonored 

Produkcja potężnej firmy, jaką jest Bethesda odpowiedzialna m.in za serię The Elder Scrolls. Lubię gry, w których działamy jako skrytobójca, ukrywając w cieniach swoje ofiary.
Fabuła jest banalna i miejscami słaba, ale ilość możliwości, jakie oferuje nam gra wynagradza nam to. Na początku może się wydawać, że gra nie stawia przed nami żadnych wyznać, ale to tylko złudzenie. Sami ustalamy sobie poziom trudności. Możemy albo przechodzić grę z pianą w pysku mordując każdego napotkanego przeciwnika, albo postawić sobie poprzeczkę nieco wyżej i postanowić, że przez całą rozgrywkę nie zabije się nikogo (Tak, jest to możliwe) To, jak postępujemy ma znaczący wpływ na zakończenie rozgrywki.
Co do oprawy graficznej - mijają lata,, a ona wciąż mnie zachwyca. Steampunkowy Londyn, który wygląda zupełnie, jakby był ręcznie malowany przez artystę wysokich progów. Coś wspaniałego.




___________________________________________________________

1. Sleeping Dogs. 


Uważana, jako jedna z podróbek GTA a w rzeczywistości to zupełnie inna gra. Historia o byłym policjancie o tajemniczym imieniu Wei Chan. Fabuła jest ciekawa i trzyma gracza w napięciu. Są różne zwroty akcji. Więcej o niej nie zdradzam.
Sama rozgrywka i mechanika stoi na wyższym poziomie niż GTA. Gra oferuje nam co prawda mniejszą mapę, ale za to więcej misji pobocznych, które są o wiele bardziej różnorodne. Gra przepełniona jest akcją. Po co kraść samochód, skoro można otworzyć drzwi swojego i wyskoczyć z niego na dach samochodu, który chcemy ukraść a a z jego dach utworzyć drzwi, wyrzucić kierowcę, wsiąść i jak gdyby nigdy nic - jechać. Coś wspaniałego, nieprawdaż?
Jedyny minus jest taki, że mamy raczej ograniczony dostęp do broni. Pistolet dostajemy w pojedynczych misjach.
Możemy kupować samochody, dowolne ubrania. Uwielbiam w grach możliwość customizacji swojej postaci. Szkoda tylko, że nie można zmieniać fryzur i tatuaży.


niedziela, 19 lipca 2015

Samochody, motocykle, motoryzacja!

Od małego dzieciaka nie lubiłam bawić się lalkami. Taki ze mnie był buntownik! Miałam za to swoją własną kolekcję klocków lego, którymi uwielbiałam się bawić. Rodzice pracowali za granicą, stamtąd też przywozili mi mnóstwo klocków. Miałam co robić, nie nudziłam się. Moim ulubionym zajęciem było rozbieranie wszystkich zestawów a z części robienie coraz to bardziej wymyślnych modeli samochodów. Miałam ich mnóstwo i nikomu nie pozwalałam się nimi bawić. Chciałeś pobawić się samochodem? To se trzeba było go zbudować! 
W późniejszej młodości miłością do motoryzacji zaraził mnie mój tato, kiedy to podczas wizyty w Londynie uczył mnie na pamięć wszystkich marek samochodów i ich modeli na pamięć. Wszyscy byli w szoku, że potrafiłam określić markę, model a nawet rok produkcji samochodu po zobaczeniu jedynie jego przodu czy boku.. tata nadal mnie szkolił. 
Kiedy byłam w szkole szpanowałam wśród kolegów swoją wiedzą i tak razem wymienialiśmy się ulubionymi modelami samochodów. Pewien kolega, którego swoją drogą bardzo serdecznie pozdrawiam pokazał mi Forda Mustanga. To była moja miłość od pierwszego wejrzenia, tym bardziej że zawsze miałam słabość do samochodów typu Muscle. Ten wygląd, te osiągi, ten niesamowity ryk silnika.. Obecnie moim ulubionym modelem jest Mustang GT-500 z 1968 roku. Spójrz no tylko jakie cudeńko! Marzy mi się taki w przyszłości.. wiem, że jest drogi w utrzymaniu, ale marzenia to marzenia... 


Jeśli chodzi o pojazdy jednośladowe, to żadne ścigacze i żadne crossy mnie nie interesują. Podobnie jak mój wujek (który przez rok był moim nauczycielem, pozdrawiam serdecznie pana Zbysia) kocham Harley'e. Są niesamowite, prawdziwe motocykle z duszą - można tak powiedzieć. I jako, że jestem typowym odlschool'owcem - wolę te starsze modele. Silnik 250, bo obawiam się że większego nie dałabym rady prowadzić. Miałby zbyt dużego kopa. Chociaż nawet taka dwieście-pięćdziesiątka to niezła bestia. 
Czasami aż chce się na takiego wsiąść i zapomnieć o życiu, o problemach i jechać przed siebie. Jedno jest pewne - w przyszłości taki stary Harley będzie stał w moim garażu obok Mustanga. Mąż (o ile będzie) nie będzie miał w tej kwestii nic do gadania ;) Chociaż myślę, że każdemu facetowi spodobałoby się takie wyposażenie. 


To już jest koniec! Dziękuję, jeśli dotrwałeś do tego momentu, przyjacielu. Koniecznie podziel się ze mną swoimi ulubionymi modelami aut czy motocykli. Nie musisz się logować, żeby napisać komentarz, także bardzo serdecznie Cię do tego zachęcam! A na koniec jeszcze piosenka, której słuchałam podczas pisania tego. Enjoy! 


sobota, 18 lipca 2015

Mój stosunek do włosów, paznokci i ubrań.

Jeżeli troszkę mnie już czytasz, pewnie zdążyłeś zauważyć, że raczej nie jestem blogerką modową.. a właściwie żaden z moich postów nie opiewa wokół rzeczy związanych z moim wyglądem. Jeśli chcesz dowiedzieć się jak wyglądam, to odsyłam do zakładki "Kontakt, o mnie" gdzie wystarczy że klikniesz w ikonkę Instagrama. Tam są dwa moje zdjęcia.

Na początku przejdźmy do paznokci. Wiesz, przyjacielu, ile razy w życiu miałam je pomalowane? Dokładnie jeden, jedyny raz i to jeszcze czarne z wzorkiem w pajęczyny i trupie czachy. Pełen profesjonalizm wykonania zawdzięczam mojej mamie, która z paznokciami czyni cuda i potrafi zrobić z nich prawdziwe dzieła sztuki. Moje paznokcie zwyczajnie się do tego nie nadają.. od wielu lat gram na gitarze, dlatego nie mogę mieć długich pazurów. Poza tym, uważam że to strasznie niekomfortowe.
Co do włosów, nie muszę z nimi nic robić.. farbować ich na śmieszne kolory, żeby przyciągały uwagę ludzi. Wystarczy, że jestem ruda. Kiedyś, kiedy miałam pełno kompleksów chciałam zamienić się w brunetkę za wszelką cenę. Teraz, kiedy przestałam się przejmować opinią innych mam na to wyrąbane. Postanowiłam, że do końca swojego życia, nawet kiedy będę w tym wieku, w którym za wszelką cenę będę chciała się odmłodzić - nie zrobię tego. Nie pomaluję włosów. Siwe wyglądają bardzo fajnie i nie ma powodów do narzekania. ;)
Teraz najdłuższa kwestia, czyli garderoba. Oj.. chciałabym trochę zmienić swoje podejście, ale jest ono tak strasznie wygodne, że nie mam serca sama siebie katować. Mam obsesję na punkcie koszul w kratę. Jestem zdania, że są bardzo wygodne i wcale nie wyglądają tak źle (oczywiście, jeśli tylko są dobrze dopasowane) Osobiście preferuję te, które nie mają żadnych ozdób, mają małe i skromne kołnierzyki. Rękawy są mi obojętne bo i tak zawsze je podginam.


Mam też jeszcze jedną obsesję - męskie koszulki. Mam ich masę. Prawie wszystkie czarne i prawie wszystkie z motywami moich ulubionych zespołów - Kabanos, Luxtorpeda, Hunter, Metallica, Nirvana i te sprawy.
Jeśli kiedykolwiek zobaczysz mnie w sukience, to ogromne gratulację. W szafie mam tylko jedną i miałam ją na sobie jedynie dwa, może trzy razy. Nie lubię sukienek i spódniczek. Może i wyglądają ładnie, ale są tak strasznie niewygodne.. i w dodatku trzeba golić nogi, żeby je założyć! Kto to wymyślił?! Zawsze noszę spodnie. Czarne, granatowe i zwykłe jeansy. W lato oczywiście spodenki i to tak..
Czapek nie uznaję (chyba że w zimę) A z butów tylko wygodne adidasy albo trampki.

Nie zależy mi na tym, żeby wyglądać ładnie. Wolę czuć się swobodnie i gdzieś mam opinię innych w tej kwestii. Jaki jest Twój stosunek do tego wszystkiego? Koniecznie napisz w komentarzu na dole. Nie musisz mieć żadnych kont, żeby móc tam wyrazić swoją opinię.

niedziela, 12 lipca 2015

Mój ideał mężczyzny.

Nie każda kobieta się do tego przyznaje, ale każda ma jakiś swój ideał z którym chciałaby się spotykać. Niestety, tak jesteśmy stworzone że zwracamy uwagę na pewne cechy. Nie podam tutaj mojej listy wymagać, ale cechy, które u płci przeciwnej cenię najbardziej.

Od razu mówię, że mam gdzieś wygląd, stan konta i tym podobne rzeczy. Uważam, że nie jestem pustą laską, ale to nie mnie to oceniać.

Broda.. może nie jest to konieczne, ale to jedyna cecha w wyglądzie mężczyzny jaka jest w stanie przyciągnąć w większym stopniu moją uwagę. Broda to symbol męskości, coś czym może pochwalić się prawdziwy mężczyzna a nie jakiś frajer, który włosy ma tylko na... głowie.



Przejdźmy do cech charakteru, bo tego jest znacznie więcej. Najważniejszą cechą jest szacunek. Nikt nie lubi być poniżany, przezywany a kobieta zwłaszcza. Na pewno bardzo cenię sobie poczucie humoru i dystans do siebie, ale to żadna nowość bo każda dziewczyna/kobieta zwraca na to uwagę w mniejszym lub większym stopniu. My lubimy się śmiać, śmiech to zdrowie i w dodatku podobno przedłuża życie. Także mężczyzno! Jeśli chcesz, żeby dama Twojego serca żyła długo i szczęśliwie, rozśmieszaj ją jak najczęściej.
Lubię też szczerość. Kiedy facet mówi to co ma na myśli. Nie należę do tych, które obrażą się za to, że brzydko w czymś wyglądają. Nikt nie wygląda pięknie we wszystkim, dlatego też cenię jeśli ktoś powie mi to prosto w twarz. Focha nie strzelę, to na pewno.
Lubię jak o siebie dba.. zawsze chodzi czysty i ubrany jak prawdziwy facet. Nie lubię full cap'ów, rurek i tych spraw, ale generalnie nie przeszkadzałoby mi to.
Rany.. właśnie zdałam sobie sprawę z tego, że raczej mało wymagająca ze mnie baba. Niektóre mają dokładnie przygotowane całe listy wymagań a ja..

sobota, 11 lipca 2015

Bioshock Infinite

Ciężko jest dać własną opinię o grze bez spojlerów, dlatego ten post jest dla osób, które albo tą grę przeszły, albo nie mają zamiaru tego zrobić. Nie sugeruj się też tym, że to gra a Ty gier nie lubisz. To kawał porządnej fabuły, która zasługuje na filmową ekranizację. To historia, która opowiedziana jest nam w piękny sposób.


Używanego Bioshocka Infinite kupiłam na Allegro za 40 złotych. Jako, że średnio stać mnie na nowe, ofoliowane gry zawsze kupuję te używane i tak też było tym razem. Gra przyszła do mnie po dwóch dniach i po włożeniu płyty do mojego Xboxa zdałam sobie sprawę, że to będzie jedno z najlepszych tego typu doświadczeń w moim życiu.
Niedługo po odpaleniu gra przeniosła nas do podniebnego miasta Columbia a tam zaczęła się jazda. Na dłoni naszego protagonisty - Bookera Dewitt'a dane nam było zobaczyć znamię(?) w kształcie literek "AD" i co ciekawe w mieście był plakat z napisem "You shall know the false shepherd by his mark" czyli "poznacie fałszywego pasterza po jego znaku" a na tym plakacie widniała dłoń z napisem "AD"
Następnie jako Booker lecimy uwolnić Elizabeth, która zamknięta jest w pilnie strzeżonej przez ogromnego ptaka wieży. Od dziecka była obserwowana. Miała umiejętność otwierania portali do innych wymiarów a także do teleportowania rzeczy z innych światów do tego, w którym obecnie się znajdowała. Brzmi niesamowicie, prawda? Coż... zakończenie okazało się również niesamowite. Zwaliło mnie z nóg i sprawiło, że mój mózg wziął walizkę i wyszedł.
Z powodów oczywistych nie chcę pisać co wydarzyło się na końcu, ale dla tych, którzy nie grali w Bioshock'a i nie mają zamiaru grać albo dla tych, którzy już mają ten tytuł za sobą umieszczę tutaj mały spojler dotyczący zakończenia gry.




UWAGA! SPOJLER ALERT! 
_______________________________________________________________

Booker, czyli główny protagonista gry okazuje się być ojcem Elizabeth (Anne Dewitt), który z powodu zadłużenia oddał ją, żeby to wszystko spłacić. 
Chcąc oddać dziecko w ręce lichwiarzy, z jednej ze ścian wyłania się portal z którego wygląda główny antagonista i fanatyk religijny - Cumstock, który zabiera dziewczynkę. Dziecko jednak nie daję za wygraną i wyciąga malutką dłoń w stronę swojego taty, przez co jej palec został w świecie Bookera a drugi w świecie Cumstocka. Dlatego właśnie Elizabeth miała umiejętność swobodnego przenoszenia się pomiędzy rzeczywistościami. 
Dalej okazało się też, że Booker oraz Cumstock to tak naprawdę jedna osoba, tyle że w różnych alternatywnych rzeczywistościach. W jednej z nich oddał on dziecko w ręce lichwiarzy, a w drugiej przyjął chrzest i stał się religijnym fanatykiem, co sprawiło że założył podniebne państwo - Columbię. 
Na koniec Elizabeth z różnych rzeczywistości topią naszego protagonistę i antagonistę zarazem w wodzie święconej, przez co umiera.


_______________________________________________________________

KONIEC 


A teraz sam przyznaj - chcesz w coś takiego zagrać (O ile jeszcze tego nie zrobiłeś). Chcesz przeżyć tą historię na własnej skórze. Dla podkręcenia smaczku dodam, że grafika tej gry jest dosłownie bajkowa, podobna do wszelkich filmów Disney'a.


piątek, 10 lipca 2015

Jak popełnić samobójstwo? Jak się zabić? Kilka sposobów na śmierć.

Cześć! Jeśli do przeczytania tego skłonił Cię tytuł, to bardzo się z tego powodu cieszę, bo jestem w stanie Ci pomóc. Poniżej będzie opisanych kilka sposobów na samobójstwo, ale bardzo Cię proszę - najpierw przeczytaj to, co mam dla Ciebie do powiedzenia. 

Szacuje się, że co roku jest ok. 10 tysięcy ludzi, którzy zdecydowali się na odebranie sobie życia. Skąd wiedzą co dokładnie robić? Ano wyszukują to w internecie, szukają pomocy wpisując różne hasła w Google. Jan Favre na swoim blogu StayFly znalazł na to sposób a ja w pełni to popieram i przyłączam się do akcji. Oto co napisał na swoim blogu:

Jeśli osoba myśląca o odebraniu sobie życia na pierwszych 10 stronach wyników wyszukiwań znajdzie linki z numerami telefonów do pogotowia psychologicznego, pod którymi może uzyskać pomoc, to jest bardzo duża szansa, że z niej skorzysta. Jeśli te 100 pierwszych wyników będzie odsyłać do wpisów o tym, że życie ma sens i że z każdego bagna da się wyjść, to istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że ten człowiek naprawdę w to uwierzy.
Im więcej osób nie znajdzie w Googlach przepisu na śmierć, tym lepsza będzie otaczająca nas rzeczywistość!

Pamiętaj, że nie Ty jeden/jedna na świecie masz problemy. Jednak po to są na świecie inni ludzie, żeby Ci pomóc. Obiecałam na końcu kilka sposobów na samobójstwo? Proszę, oto one:

116 123 – Telefon zaufania dla osób dorosłych w kryzysie emocjonalnym
22 425 98 48 – Telefoniczna pierwsza pomoc psychologiczna
116 111 – Telefon zaufania dla dzieci i młodzieży
801 120 002 – Ogólnopolski telefon dla ofiar przemocy w rodzinie „Niebieska Linia”
800 112 800 – „Telefon Nadziei” dla kobiet w ciąży i matek w trudnej sytuacji życiowej

Nie podejmuj pochopnej decyzji w chwili, kiedy emocje biorą górę. Ja wiem, że jesteś silnym człowiekiem. Jeśli nie ufasz ludziom z tych telefonów - proszę, możesz śmiało napisać do mnie. Na pocztę wchodzę codziennie i codziennie odpisuję, także jeśli sobie z czymś nie radzisz, ja Ci pomogę. Oto adres, na który możesz wysłać do mnie maila:
blog.psykrowyikapusta@gmail.com

Trzymam kciuki, że dasz sobie radę przyjacielu. 

niedziela, 5 lipca 2015

Dominik Szymański

Jako, że cała sytuacja miała miejsce niedaleko mojej miejscowości, postanowiłam się na ten temat wypowiedzieć. Od razu zaznaczam, że nie znałam gościa. Być może z widzenia, być może i nie.
O co chodzi? 14-latek popełnił samobójstwo, bo był wyzywany w szkole. Jechali po nim z powodu jego wyglądu, bo bądź co bądź wyróżniał się trochę na tle innych. Jak to podaje fakt.pl "Dominik nosił spodnie rurki, potrafił zrobić też fryzurę, lubił dbać o siebie, co wywoływało kpiny ze strony nastolatków. Nazywali go „pedziem”, rzucali w niego kamieniami, szarpali go."


Ok, zgadzam się. Rówieśnicy zachowywali się jak tępe pały robiąc takie rzeczy. Nikt nie powinien być szykanowany z powodu swojej odmienności, bo to bardzo pozytywna cecha którą sama wyznaję. Ja też jestem w pewnym sensie odmieńcem.. no bo dziewczyna, która nie wychodzi z domu tylko napierdziela kolorowe guziczki na padzie rozkoszując się przy tym pięknem heavy metalu to dla niektórych coś dziwnego. Ale bywają i takie przypadki. Pisałam to nieraz napiszę więc po raz kolejny.. każdy człowiek jest inny i w pewnym sensie wyjątkowy. Nie ma dwojga identycznych ludzi a w oczy rzuca się to bardziej lub mniej.
Ci, którzy wyśmiewają się z takich przypadków pokazują, że to właśnie z nimi jest coś nie tak.



Ale do rzeczy... dlaczego o tym tutaj piszę? Otóż po śmierci tego chłopca ludzie popadają w jakiś dziwny obłęd pisząc, że to bohater.
Zgodzę się z definicją tego słowa mówiącą o tym, że bohater to osoba chwilowo skupiająca na siebie uwagę otoczenia, ale nie zgodzę się, że wykazał się męstwem i odwagą. Wręcz przeciwnie. Samobójcy to tchórze, bo śmierć jest najłatwiejszym sposobem na uniknięcie wszystkich problemów. Prawdziwy bohater w sytuacjach gdzie jest gnębiony zdejmuje koszulkę i bierze to wszystko na klatę. Nie przejmuje się opinią innych.
Gdybym nagle ja brała sobie do serca uwagi innych tak jak brał je ten chłopak, prawdopodobnie by mnie tu z Tobą nie było bo z obelgami spotykam się tak często że aż dawno skończyłam to notować.


Zastanawia mnie jedno.. gdzie byli rodzice i nauczyciele i dlaczego nikt nie zwrócił na to uwagi?
Podam głupi przykład z mojego życia:
Dawno, dawno temu kiedy byłam w szkole podstawowej miałam gorsze dni. Ba, każdy czasami je ma. Na pewnej lekcji siedziałam zamyślona (może nie tyle zamyślona, co po prostu smutna). Bujając w obłokach kompletnie ignorowałam nauczycielkę, co było do mnie niepodobne, bo w podstawówce byłam pilną uczennicą która zawsze udzielała się na lekcjach. Nikt nie zwrócił mi uwagi. Za to kiedy lekcja się skończyła, nauczycielka spojrzała na mnie srogo i powiedziała: "Muszę z Tobą porozmawiać"
Zdębiałam. Zawsze kiedy słyszę takie słowa moje serce zaczyna bić szybciej a myśli błądzą w poszukiwaniu rzeczy, w których mogłam zawinić. Spodziewałam się nagany za moje zachowanie, a tymczasem ta pani spytała tylko co się dzieje. Następnie powiedziała, że mogę na nią liczyć i jej zaufać, bo nikomu nie powie. Czy jej powiedziałam o co chodzi? Oczywiście, że nie.. ale liczy się sam fakt że nie miała wyrąbane i w porę zwróciła uwagę. A nawet znajomi nie zwrócili! Jedynie przyjaciółka, ale to raczej oczywista sprawa.
Na moich rodziców też mogłam w pełni liczyć. Widzieli kiedy przychodziłam smutna i zawsze potrafili coś zaradzić.


Przykład Dominika niech będzie przestrogą. Lepiej w porę zareagować i nie być obojętnym na czyjąś krzywdę, bo to może skończyć się co najmniej tragicznie.

sobota, 4 lipca 2015

Kanye West wykonuje "Bohemian Rhapsody"

Na początku pragnę zaznaczyć, że ten post nie ma na celu ubliżenia nikomu. 


Po występie Edyty Górniak, na którym zaprezentowała "Nothing Else Matters" Metalliki myślałam, że nie można bardziej zbezcześcić pięknego utworu. Jednak młody, czarnoskóry raper uświadomił mi jak bardzo się myliłam.
Dla niewtajemniczonych - podczas festiwalu w Glastonbury Kanye postanowił zmierzyć się z czymś, co ciężko jest zaśpiewać nawet wokalnym mistrzom. Freddie Mercury pewnie przewracał się w grobie słysząc coś tak potwornego. Są różne covery, niektóre lepsze a niektóre gorsze. Ten nie zalicza się do żadnego z nich. Go złego coveru jeszcze bardzo mu daleko. Wielką znawczynią nie jestem, ale potrafię odróżnić kiedy ktoś fałszuje a kiedy śpiewa czysto. W końcu 4 lata chodziłam do szkoły muzycznej i uczyła się interwałów na pamięć. Mistrzynią wokalu też nie jestem, ale myślę że zaśpiewałabym to lepiej niż West i chyba każdy się ze mną zgodzi. Nawet Ty, drogi czytelniku zrobiłbyś to o wiele lepiej.


Filmik z występu Kanye'go jest książkowym przykładem stawiania sobie poprzeczki zbyt wysoko jak na swoje umiejętności. Trzeba mierzyć wysoko, ale nie tak wysoko żeby połamać sobie obydwie nogi.
Internet nie wybacza, panie West. Czekamy na publiczne przeprosiny, bo ten występ to był jakiś żart i kpina.


niedziela, 28 czerwca 2015

Gry są spoko!

Spokój, to moje drugie imię można tak powiedzieć. Nie imprezuję, nie piję alkoholu, nie palę, nie ćpam, potrafię siedzieć w domu całymi dniami. To wszystko zawdzięczam temu, że zamiast przelewać swoje niepowodzenia, smutki i bóle na ludzi, przelewam je na gry.



Wszyscy ludzie, którzy dobrze mnie znają będą mogli zaświadczyć, że zawsze mam dobry humor (prawie zawsze, z wyjątkami sytuacjii gdzie faktycznie stanie się coś złego a ja nie miałam okazji się rozładować. No wiesz, wyładować te napięcie)
Ludzie mówią, że gry to zło.. że demoralizują, zamieniają graczy w maszyny do zabijania i psychopatów. Dla mnie wygląda to zupełnie inaczej. Ja traktuję wirtualny świat jako ucieczkę od  rzeczywistości. Biorąc udział w strzelaninie, mam okazję pozwolić emocjom odpłynąć i chociaż przez chwilę zapomnieć o problemach. Ej, w końcu chyba lepiej strzelać w wirtualne nieistniejące ludziki niż sklepać komuś michę bo jest się mega wkurzonym. I co z tego, że jestem dziewczyną? Powszechny jest stereotyp, że baby to słabi gracze a jak już to grają żeby zaszpanować przed facetami. Błąd. Czerpiemy z gier dokładnie taką samą satysfakcję.
Osobiście jestem raczej typem, który nie lubi zbyt wiele gadać. Jak jest mi źle, to powiem co czuję, jak mi się coś nie podoba to zrobią tak samo. Ale jeśli mam zły humor, to do diabła nie wyżywam się na innych czepiając się byle czego, tylko odpalam konsolę, zakładam słuchawki, biorę pada do ręki i po godzinie jestem jak nowa. Nie rozumiem, dlaczego niektórzy mają z tym taki ogromny problem. W czym im to wadzi? To moja sprawa. Jeśli mi to pomaga być szczęśliwszym człowiekiem, to dlaczego mam z tego rezygnować? Nie odmówię sobie przyjemności tylko dlatego, że komuś się to nie podoba. Pluję na takie opinię. To nieprawda, że marnuję swój czas grając, ja po prostu dobrze go pożytkuję i mi to pomaga. Dziękuję.

sobota, 27 czerwca 2015

Moja nowa miłość - zespół Black Stone Cherry.

Zadziwiający jest fakt, że szukając dla siebie odpowiedniej muzyki, natykam się na nią zupełnie przypadkiem. Siedząc na Spotify i przeglądając różne playlisty nic mi się na nich nie podoba. Mam ochotę omijać każdy utwór. To dziwne, bo teoretycznie Spotify czy  nawet YouTube są przeznaczone między innymi do tego, żeby odkrywać muzykę. Faktycznie, zdarzy się natknąć tam na kilka ciekawych zespołów, jednak te najciekawsze poznaje się przypadkiem.

Ostatnio (czyli około 2 tygodnie temu) zaszalałam z grami i zamówiłam ich sobie aż 5.  W jednej z nich, a dokładniej w Sleeping Dogs pędząc motocyklem przez autostradę w Hong Kongu w moich uszach zabrzmiało "HERE COMES THE RAIN!" zachrypniętym wokalem a po tym był riff, który pieścił moje uszy. Od razu pomyślałam, że to dobra muzyka i dobry zespół. Po przesłuchaniu całej dyskografii tylko sama siebie utwierdziłam w tym przekonaniu. Jeśli szukasz czegoś do posłuchania, to z całego serducha mogę polecić Ci Black Stone Cherry zakładając oczywiście, że bardziej odnajdujesz się w klimatach ciężkiej muzyki. ;)



I oczywiście pozostawiam Ci ich utwór do przesłuchania i to nie byle jaki, bo ten, który sprawił że w samym zespole zakochałam się od pierwszego usłyszenia, jeśli można to tak ująć. Mam nadzieję, że się spodoba. Jeśli znajdę jeszcze jakiś ciekawy zespół, polecę Ci go.

niedziela, 21 czerwca 2015

"III Oszustki" Luxtorpedy - wrażenia po pierwszym przesłuchaniu

Na początku chciałabym zaznaczyć, że post jest pisany dokładnie 13.06.2015 r. o godzinie 22:05, także jestem świeżo po przesłuchaniu EP'ki.



Luxtorpeda to zespół, który gości w moim życiu już jakieś ponad dwa lata i z roku na rok zaskakuje. Czy tym razem było to pozytywne zaskoczenie?
Warto wspomnieć, że zespół posunął się do bardzo odważnego czynu. Zaufali ludziom i ogłosili, że udostępnią płytę. Każdy będzie mógł ją ściągnąć w zamian za wpłacenie dowolnej sumy pieniędzy. Dają też fanom możliwość ściągnięcia EP'ki najpierw i zapłacenie za nią dopiero potem. Strasznie odważny krok z ich strony. Mówi się wszędzie, że ludziom ufać nie należy a oni zaufali nie jednemu a tysiącom jednocześnie. Tym panom więc za te czyny należą się owacje na stojąco nie tylko od fanów, ale także dla każdego miłośnika muzyki. Jeśli mam być do końca szczera - na ich miejscu nigdy nie byłabym na tyle odważna, żeby coś takiego zrobić. Bałabym się, że za wiele a tym stracę. Zbyt wiele razy już przejechałam się na ludziach. W imieniu wszystkich fanów - dziękujemy za taką możliwość. Osobiście na pewno kupię płytę w postaci fizycznej. Nawet specjalnie dla niej znajdę miejsce na półce płytowo-growej, która jest zawalona do granic możliwości.

Co do samej muzyki:

SHOAH - świetny utwór o wprost apokaliptycznym tekście. Bardzo mi się podoba, odzwierciedla to co dzieje się na świecie. Trochę ciężki, muszę przyznać, ale bardzo łatwo jest się w niego wczuć i dostrzec jaki jest przekaz.

44 DNI - Mój faworyt z całej EP'ki. Słuchając mam ciarki na całym ciele i łzy w oczach. Utwór śmiało można zaliczyć do ballad i to tych piękniejszych. Szczególnie podoba mi się partia Litzy. Brzmi, jakby śpiewał to z takim prawdziwym bólem.

"Żyłeś ponad 6 tygodni
Dając dwojgu nowe serca
Tyle zmienił mały człowiek, niemal lżejszy od powietrza
A kiedy przyjdzie nam się spotkać
To poznamy się po oczach
Ściskamy mocno, 
Mama, Tata i Twoja młodsza siostra"

"A kiedy syn zapytam mnie dlaczego jego brat 
musiał odejść zanim przyszedł na świat?
Synu mój, człowiek może żyć pięknie w 44 dni
albo się zmagać przez wiele długich lat.
Zapytał mnie jeszcze raz, czy sprawiedliwe to jest,
że na ludzi dobrych i złych tak samo pada deszcz
Synu mój, ufaj, że właśnie tak ma być.
Lepiej się naucz już teraz jak bez odpowiedzi żyć!
Lepiej się naucz już teraz jak bez odpowiedzi żyć!
Bez odpowiedzi żyć!"


Coś pięknego i niesamowitego. Coś, czego musisz posłuchać sam żeby poczuć tą moc.

POD SUFITEM - Trochę humorystyczny utwór, ale jakże prawdziwy i życiowy.

Szkoda, że tak mało utworów. Chętnie posłuchałabym całej płyty w takim klimacie.


By the way.. okładka jest świetna. Szacunek za pomysł na wykorzystanie zdjęcia zwłok św. Waleriusza. To wygląda niesamowicie i oddaje klimat EP'ki.

sobota, 20 czerwca 2015

Co zazwyczaj oglądam na YouTube?

Cześć! Tak, wiem. Długo mnie nie było i mam nadzieję, że chociaż trochę, ociupinkę za mną tęskniłeś/aś. Zgodnie z moją obietnicą - wpisy będą pojawiać się w weekendy o godzinie 16, dlatego bez zbędnego wstępniaka przechodzę już do listy 3 kanałów, które oglądam na YouTube.

3. Abstrachuje TV

Zazwyczaj mężczyzn śmieszy taki tym humoru. Trochę niepoprawny, trochę przesadzony i wyolbrzymiony. Nie ukrywam, że moim faworytem spośród nich jest Czarek, bo wydaje mi się najzabawniejszą postacią. Taki śmieszek, wygląda na sympatycznego. Nie miałam okazji go poznać, głównie dlatego, że nie lubię czegoś takiego jak YouTubowe eventy. Na pewno pod jakimś względem są oni osobami publicznymi, ale należy pamiętać że nagrywanie to ich praca. Oni mają z tego pieniądze. To tak jakbyśmy podziwiali przysłowiowego pana Romana grabiącego liście. Ludzie mogą go oglądać? Mogą. On na tym zarabia? Owszem - zarabia.
Generalnie nie rozumiem tej ogromnej fazy na ludzi, którzy robią filmiki na YouTube i prawdopodobnie nigdy tego nie zrozumiem.

2. Tivolt Games

Rzadko oglądam gameplay'e z jakichkolwiek gier. Zawsze wolę grę przejść sama czerpiąc z tego sporo satysfakcji, ale muszę się przyznać, że jeśli już oglądam filmiki z gier - robię to u Tivolta. On przeklina, jego żarty są niepoprawne politycznie, grając bardzo często zdarza się mu zamotać i nie wiedzieć co zrobić, jednak lubię gościa. Dlaczego? Bo to co robi, nie jest sztuczne. Oglądając go i
słuchając jego komentarzy ma się wrażenie, że mówi kompletnie wszystko o czym w danym momencie pomyśli. Jest kompletnie spontaniczny, a podczas całego półgodzinnego filmiku zamilknąć chociaż na chwilę jest mu ciężko. Oglądam go od bardzo dawna i tak naprawdę jest pierwszą osobą, dzięki której odkryłam magię YouTube. Mam nadzieję, że będę go oglądać jeszcze bardzo długo. Nagrywał z wielu gier wszelkiego rodzaju, miał 3 kanały, gdzie na każdym prowadził serię z przeróżnych gier. Warto go obczaić, aktualnie prowadzi działalność na kanale TivoltGames, gdzie odcinki wrzuca codziennie razy 3. Szacun dla gościa.

1. Flashback

Swojego czasu oglądałam Lekko Stronniczych często i regularnie a Karol Paciorek wydawał mi się o wiele ciekawszą osobą niż Włodek. Karol zawsze wprowadzał życie do odcinków, żartował i był tą "mocniejszą stroną" dzięki której oglądałam program.
Kiedy Lekko Stronniczy rozpadli się na dwa osobne programy (Kto Wie Ten Wie Karola Paciorka i Flashback Włodka Markowicza) postanowiłam,  że będę oglądać tylko Karola z oczywistych powodów. Po pierwszym odcinku nie spodobało mi się. Było strasznie sztywno i oficjalnie a sam Karol dusił się przed biurkiem w marynarce, co było bardzo nienaturalne i zrobione na siłę.
No dobrze - pomyślałam. - Pewnie się stresuje, za jakiś czas może przestanie i zacznie być tym samym Karolem co w Lekko Stronniczych. Niestety tak się nie stało. Przynajmniej do trzeciego odcinka, bo był to ostatni jaki widziałam na jego kanale. Anulowałam subskrypcję i z czystej ciekawości rzuciłam okiem na to, co obecnie tworzy Włodek. To co zobaczyłam bardzo mi się spodobało. Stonowane poczucie humoru, dzielenie się retrospekcjami, niesamowity klimat lat 90', który towarzyszy w jego filmach. Wtedy właśnie zdałam sobie sprawę, że to wcale nie Karol był mocniejszą połową Lekko Stronniczych, tylko skromny, małomówny Włodek, który siedział gdzieś na uboczu zasłonięty cieniem kolegi.
Teraz to Włodek zdeptał Karola niczym małą mróweczkę wkładając w swój program serce. Widzowie to czują i bardzo szanują. Mam szczerą nadzieję, że Flashback nie skończy się tak szybko, bo jestem skłonna oglądać go do samego końca.

czwartek, 11 czerwca 2015

Wypalam się

Pisanie codziennie to nie lada wyzwanie nawet dla najbardziej doświadczonych bloggerów. Ja swoją działalność internetową rozpoczęłam co prawda w kwietniu, ale już czuję, że nie daję rady. Pewnie udało Ci się zauważyć, że posty są coraz krótsze. Bardzo za to przepraszam, ale czuję ogromną presję że muszę pisać, a nie zawsze mam do tego wenę, nie zawsze mam cudowny humor i jestem uśmiechnięta od ucha do ucha.
Postanowiłam więc wprowadzić pewną zmianę, która to będzie (mam nadzieję) świetnym kompromisem. Piszę od poniedziałku do piątku a weekendy nic się nie dzieję.. a co gdyby tak to przewrócić o 180 stopni i zacząć pisać tylko i wyłącznie w weekendy? Wtedy posty byłyby dłuższe i sensowniejsze, ja miałabym więcej czasu żeby pisać a Ty - żeby to wszystko czytać. Także wybacz mi, ale tak właśnie zrobię. Ponoć najjaśniejszy płomień wypala się najszybciej, a ja nie chcę żeby do tego doszło. Dzielenie się z Tobą moimi przemyśleniami sprawia mi ogromną frajdę. Lubię coś tworzyć, pisać jakieś własne rzeczy i potem czytać to z dumą mówiąc "Tak, to ja to napisałam". Może nawet zacznę publikować jakieś moje dziwaczne opowiadania o wszystkim i o niczym. Skupię się na muzyce, postaram się też pisać o grach, książkach.
Generalnie będziesz zadowolony tą skromną zmianą, obiecuję. ;)

środa, 10 czerwca 2015

Wspomnienia

Mieć wspomnienia to coś wspaniałego. Oglądać stare fotografie z albumów rodzinnych, podziwiać na zdjęciach zmarłych ludzi. Oni nadal żyją, tyle że w naszych głowach, dlatego są one takie niezwykłe.
Wspomnienia to takie scenki z naszego życia, które zakodowały się gdzieś w naszej głowie. Czasami są one złe a czasami dobre, chociaż zazwyczaj te złe sami na siłę próbujemy wymazać. Nie chcemy pamiętać o niektórych rzeczach.
Wspomnienia mogą być czymkolwiek: zdjęciem, filmem, wpisem do pamiętnika. Niektóre przedmioty martwe potrafią je przywołać. Np. patrzysz na płytę czy książkę i dokładnie przypomina Ci się moment, w którym ją kupowałeś, albo patrzysz na pustą kanapę, na której niegdyś ktoś przesiadywał. Widzisz wtedy tą sytuację przed oczami i uśmiechasz się na samą myśl. To naprawdę coś niesamowitego.

wtorek, 9 czerwca 2015

Samobójstwo

Ok, dzisiaj przyszła pora, żebym porozmawiała z Tobą na dosyć poważny temat. Będzie poważnie, bez humoru. Zapraszam.

W tych czasach coraz to więcej ludzi decyduje się na zrobienie drastycznego kroku i postanawia się zabić. Nie wiem co Ty o tym myślisz, ale moim zdaniem to najgłupsza rzecz, jaką człowiek jest w stanie zrobić. No dobra... może nie najgłupsza, ale jedna z najgłupszych. Wiele ludzi na świecie zmaga się z różnymi chorobami, głodem, problemami a mimo wszystko nie chcą umierać. Cieszą się z tego co mają, z tych małych rzeczy i z ludzi, którzy ich otaczają.
Nie powiem, kiedyś sama miewałam myśli, że wszystko jest bez sensu. Rodzimy się, żeby żyć i żyjemy żeby umierać. Może takie myślenie, to kwestia braku zdrowego rozsądku? Wbrew pozorom, przez lata udało mi się zmądrzeć i patrząc z perspektywy czasu zdaję sobie sprawę, że moje poglądy były beznadziejne. Życie to ogromny dar. A kiedy kopie nas po tyłku, robi to tylko po to, żebyśmy wstali silniejsi. Bo nie stoi prawdziwie, ten kto nigdy nie upadł. 
Jeśli myśl o odebraniu sobie życia naszła Cię kiedykolwiek, natychmiast ją odrzuć. Zaufaj mi, wiem co mówię. Jeśli masz problemy i nie dajesz sobie z nimi rady, nie myśl o nich. Ja wiem, że to ciężkie, ale nie przekonasz się dopóki nie spróbujesz, prawda?






















"Życie jest otwartą księgą, nie zamykaj jej póki sama się nie skończy"
Ku pamięci mojego zmarłego kolegi Przemka.

poniedziałek, 8 czerwca 2015

Dystans

Jak to głosi jedna ze złotych myśli internetów: "Jeśli umiesz śmiać się jedynie z żartów, które nie dotyczą Ciebie, tak naprawdę nie masz poczucia humoru"
Ciężko się nie zgodzić, prawda? Bardzo ważne jest, aby umieć śmiać się z samego siebie. Jeśli masz ogromny nochal, nie przejmuj się tym, tylko patrz w lustro i mów sobie, że jest zajebisty. W końcu gdyby nie ten nos, nie wyglądałbyś tak jak wyglądasz, byłbyś zupełnie innym człowiekiem. Zamiast załamywać się z powodu wad, lepiej jest obrócić je w żart a ze swojej największej wady zrobić największą zaletę. Można też robić na odwrót i tutaj odniosę się do cytatu Billiego Joe Armstronga: "Moją największą zaletą jest dobre serce, a największą wadą jest to, że czasami jest za dobre" Po raz kolejny ciężko się nie zgodzić, tyle że tym razem mamy przykład wady i zalety w jednym. 

Należy śmiać się z samego siebie, ale też trzeba pamiętać żeby nie dać ludziom przekroczyć pewnej granicy Twojej godności. Jeśli ktoś Cię bezpodstawnie wyzywa a Ty się z tego śmiejesz (Bo wypada, bo nie chcesz wyjść na sztywniaka) to reaguj. Chyba nikt by się nie chciał znaleźć w takiej sytuacji, dlatego przystąp do ataku i nie daj się.  Znam ludzi, którzy bardzo często przekraczają tą jakże cienką granicę. Co wtedy robię? Kończę rozmowę.. Nie potrafię być chamska w stosunku do innych i wykrzyczeć im prosto w twarz, że zachowują się jak buraki. Dlatego w myślach wyobrażam sobie scenkę, w której pokazuję im środkowy paluszek i macham nim przed samym nosem. 

___________

Zmieniłam trochę formę. Teraz będzie trochę krócej, bo nie ukrywam że nie zawsze mam wenę żeby pisać długie posty, które w dodatku mają sens. To trudniejsze niż Ci się wydaje, uwierz mi. Ale spokojnie, rekompensuję tym, że posty są codziennie - od poniedziałku do piątku a to moim zdaniem jest bardzo często ;) 
Ponadto doszła nowa opcja - od teraz nie musisz mieć konta na G+ żeby komentować, możesz to zrobić tak po prostu, bez formalności. Do komentowania oczywiście zachęcam, ja to wszystko czytam i odpowiadam. :)
I jeszcze jeden update - posty od tego tygodnia zaczną ukazywać się o określonej godzinie i będzie to godzina 16, aby żaden czytelnik nie musiał tu wchodzić po tysiąc razy i sprawdzać czy coś się ruszyło. :) 

piątek, 5 czerwca 2015

Moja kolekcja autografów

Przez jakieś 3 lata zbierania płyt i dumnego układania ich na swojej półce, oraz 2 lata zbierania autografów udało mi się zebrać 22 płyty i 24 autografy. Jako, że na koncerty jeżdżę sporadycznie (mniej więcej raz na pół roku) - kolekcja ta nie jest może jakaś wybitna a większość podpisów pochodzi z kupowania przedpremierowych płyt. I tak jestem z niej dumna, wszystkie płyty stoją na półce w pokoju i dążę do tego, żeby zajmowały ją całą. No cóż, póki co muszą gnieść się razem z kolekcją gier na konsolę.

Pierwszą płytą z autografami, jaka wpadła w moje ręce i już na zawsze w nich została, jest "Imperium" zespołu Hunter. Jeśli mam być tak totalnie szczera, to uważam ten album za najsłabszy w dorobku zespołu. Zdecydowanie za krótki, a sama muzyka nie zachwyca. Jestem zakochana w "MedeiS" i z niecierpliwością czekam na akustyczny album. Jeśli będzie akustyczna trasa koncertowa - wybiorę się bardzo chętnie. 

Drugą płytą z autografami, był "Dramat Współczesny" jakże znanego i jakże lubianego zespołu Kabanos. Oszalałam na punkcie tej płyty, najlepszy album w dorobku zespołu, niesamowite teksty, piękne melodie. Nic dodać, nic ująć. 

Ostatnim albumem kupionym przedpremierowo był "A morał tej historii mógłby być taki, mimo że cukrowe to jednak buraki (AMTHMBTMŻCTJB)" Zespołu Luxtorpeda. Do końca życia nie zapomnę odświeżania strony allegro w celu zdobycia albumu. Dopiero po wpisach fanów Luxtorpedy na ich Fanpage'u zorientowałam się, że lepiej szukać po kategoriach niż czekać na profilu sprzedającego i jakimś cudem się udało. Na przedostatniej aukcji osiągnęłam sukces.

I to już wszystkie płyty z autografami zamawiane z przedpremiery. Mam jeszcze autograf pana Roberta Drężka na "Robakach", który zdobyłam na koncercie w Ostródzie 7 listopada 2014 roku. Na Koncercie Kabanosa zdobyłam autografów aż 7.
20 Marca 2015 rok - niezapomniany dla mnie dzień ;) Jako, że do Grudziądza jechałam ponad 100 kilometrów, musiałam wyjechać wcześniej. I co się okazało? Na miejsce przybyłam zdecydowanie za wcześnie i razem z moją kumpelą czekałyśmy w tej samej knajpce, w której niecałe 5 metrów dalej siedzieli: Lodzia, Mirek, Fons, Nuno i wiele innych osób. Jeszcze przed koncertem wyhaczyłyśmy Zenka i strzeliłyśmy sobie z nim selfie.
Support był cudowny, wokalistka zespołu PLAN (Z którego już odeszła, nad czym ogromnie ubolewam) przesympatyczna. Nawet śpiewałam urywek utworu "Najgorsze studio w mieście"
Po koncercie, kiedy szłam do niej po autograf przywitała mnie takimi słowami: "Hej, to Ty śpiewałaś pod sceną! Widziałam Cię!" po czym dodała "Zrobiło mi się tak miło jak zobaczyłam, że znasz nasze teksty!" A ja jak to ja - nie wiedziałam co powiedzieć, byłam bardzo zestresowana.
Zdobywszy autograf ówczesnej wokalistki PLAN'u, wzięłam świeżo kupione "Kiełbie we łbie", rozerwałam z nich folię, wyjęłam książeczkę i ruszyłam do każdego po kolei. Najpierw do Witalisa, później do Lodzi, Zenka, Mirka i na końcu po długich poszukiwaniach - do Fonsa ;) Udało też mi się zdobyć autograf Zenka na "Pudle" i tym oto sposobem moja kolekcja wygląda jak wygląda.

Przepraszam za słabą jakość zdjęcia, ale nie posiadam lustrzanek a zdjęcie zrobiłam telefonem.


I standardzik - jeśli Ci się podobało, skomentuj, obserwuj. Ponad to zapraszam na zakładkę "Kontakt, o mnie" gdzie znajdziesz adres mojego fanpage'a na Facebooku. Tam na bieżąco dowiesz się o najnowszych aktywnościach i postach na blogu. Można też śmiało pisać maile, zawsze na nie odpisuję. Nieważne w jakiej są sprawie. 

czwartek, 4 czerwca 2015

Grand Theft Auto IV - krótka recenzja.

Jako, że jestem graczem dopiero wkraczającym w świat ogromnych tytułów, z Grand Theft Auto IV do czynienia miałam jakoś niedawno. Dzisiaj postanowiłam zebrać myśli i napisać co o tym myślę.

Testowana wersja: PC 

Wersja Grand Theft Auto IV na PC jest zoptymalizowana wprost tragicznie (musiałam zaznaczyć to na wstępie) nie obędzie się bez pobierania patch'a, który trochę tą grę przyspiesza. I nie, to na pewno nie jest wina mojego komputera, bo z grami podobnego kalibru (nawet takimi z większymi wymaganiami) świetnie dawał sobie radę.
Kolejną kwestią, jest grafika. Nie mówię, że jest brzydka - wręcz przeciwnie. Wygląda całkiem sympatycznie, tym bardziej grałam na pececie a sama gra jakby nie patrzeć, ma już swoje lata. Tylko dlaczego wszystko jest szare? Liberty City wzorowane na Nowym Jorku powinno być miejscem, gdzie wszędzie są kolorowe, gigantyczne billboardy, zielona trawa i jaskrawo-żółte charakterystyczne dla miasta taksówki, zamiast tego jest szaro.

Fabuła była średniawa - jak na serię GTA przystało, (Jedyna odsłona cyklu, gdzie wątek główny przeskoczył na wyższy poziom, to GTA V, gdzie idealnie można było wczuć się w gangsterski klimat grając już nie jedną, ale trzema postaciami.) Głównym protagonistą jest Niko Bellic - Serb, który zaślepiony obietnicami bogactwa swojego kuzyna Romana - postanawia przybyć do Ameryki. Jednak co się okazuje? Wszystko to były brednie - Roman okazał się zadłużonym po czubek głowy właścicielem firmy taksówkowej. Dalej nie zdradzam, bo nie chcę spojlerować.

Jednego temu tytułowi nie można zarzucić - dbałości o szczegóły. Kiedy wychodzimy z samochodu - wciąż słychać z niego dobiegające dźwięki grającego radia. W różnych dzielnicach miasta, możemy usłyszeć różne dialogi przechodniów. Są nawet Polskie akcenty! Po popchnięciu przechodniów możemy natknąć się np. na "Uważaj". Kradnięcie samochodów stało się bardziej realistyczne. Teraz nasz protagonista przed wejściem do zaparkowanego samochodu - najpierw wybija szybę, co uruchamia alarm. Na mostach pojawiają się płatne przejazdy, z internetu możemy korzystać w kafejkach, a on sam zrobiony jest z dokładnością i nie ogranicza się tylko i wyłącznie do kilku stron.
Należy też pochwalić soundtrack, który jest po prostu genialny i trafia w niemal same sedno mojego gustu muzycznego, przynajmniej stacja Liberty Rock Radio, gdzie byłam zaskoczona słysząc jeden z moich ulubionych kawałków takich zespołów jak np. The Smashing Pumpkins. Fajną opcją jest też "stacja niezależna" gdzie nawet komputerowy amator jest w stanie z łatwością poradzić sobie z wgraniem ulubionych piosenek. To jest prostsze niż w Simsach!

Jeśli trochę już czytasz moje wypociny - pewnie wiesz, że strasznie lubię, jeśli w grach mamy opcje wpłynięcia na wygląd naszego protagonisty. Tutaj bardzo mi tego zabrakło. Nie ma nawet fryzjera, a powodzianie mają bogatszy wybór co do ubrań niż nasz Niko.

W porównaniu do poprzedniej odsłony - GTA: San Andreas, zasób samochodów jest dosyć ubogi. Podobnie jak zasób dodatkowych możliwości. Nie możemy tutaj modyfikować pojazdów a jedynie zmienić ich kolor. Do szału także potrafi doprowadzić ciągle dzwoniący telefon i ten znany tekst, który stał się pośmiewiskiem internetów: "Hey cousin! Let's go bowling!"
Mimo, że system stosunków z innymi postaciami jest ciekawy, to jednak potrafi być bardzo irytujący. Chcąc utrzymać dobry kontakt ze znajomymi, musimy często z nimi wychodzić i korzystać z aktywności jakie oferuje nam świat gry, kiedy jednak odmówimy wyjścia - stosunki pogarszają się. Rozwiązaniem może być wyłączenie telefonu.



Podsumowując:

+ Dbałość o szczegóły
+ Genialny Soundtrack
+ Różnorodność misji
+ Ciekawe zakończenia
+ Nie najgorsza fabuła
+ Dłuugie godziny spędzone przed ekranem


- Szarość, szarość i jeszcze raz szarość
- Beznadziejna optymalizacja
- Minimalne opcje customizacji postaci

Ocena: słabe 7/10

środa, 3 czerwca 2015

Film, na którym zawsze płaczę.

Jak na typową babę przystało, lubię czasami pooglądać sobie jakieś romansidła. Oczywiście nie przesadzając i robiąc to z umiarem, bo mimo że lubię takie wyciskacze łez, to zdaję sobie sprawę że źle na mnie działają. Przykładem takiego działania, jest film "P.S. Kocham Cię", który doprowadza mnie do łez po pierwszych 20 minutach oglądania, nieważne który już raz widzę tą samą scenę - za każdym razem łzy mimowolnie spływają po moich policzkach.

Żadnym spojlerem nie będzie, jeśli pokrótce przedstawię wam fabułę, którą i tak możecie przeczytać wszędzie. Głównymi bohaterami filmu są małżonkowie: Gerry i Holly. Niestety, z powodu guza mózgu, Gerry umiera. Holly jest załamana jego śmiercią, nie wychodzi z domu, ubiera się w jego rzeczy i przez cały czas czuje jego obecność. W dniu swoich 30 urodzin, dostaje jednak tort i nagranie na taśmę od swojego zmarłego męża, który to przez rok wysyła jej listy, gdzie kieruje ją co ma robić, żeby otrząsnąć się po jego śmierci. Na końcu każdego listu dopisuje "P.S Kocham Cię"
Jest to niewątpliwie jeden z najpiękniejszych filmów o miłości, jakie kiedykolwiek w życiu widziałam. Wyciskacz łez pełną gębą co prawda, ale warty obejrzenia. Mając przy sobie swoje ukochane osoby nawet nie zastanawiamy się jak mógłby oddziałać na nas ich brak. Nie wszyscy sobie z tym dobrze radzą, niektórzy otrząsają się z tego przez całe swoje życie. Miłość, to ogromna moc, która nie umiera tak łatwo i żyje w nas przez jakiś czas, mimo że w rzeczywistości już nie.

Zawsze, kiedy mam zły humor (Tak, ja też je miewam) -oglądam to. Wtedy się przynajmniej wypłaczę i wszystko jest w porządku. Zły humor mija. Bardzo polecam.

wtorek, 2 czerwca 2015

Prawdziwy dramat.

Naprawdę tego nie rozumiem. Dlaczego teraz panuje moda na słuchanie plastikowych pokemonów z zielonymi włosami, które nie przekazują żadnych wartości w swoich utworach muzycznych? Ja rozumiem kilka piosenek w dyskografii napisanych dla beki, ale cała płyta złożona z chwytliwych melodyjek i rymującego się choć bezsensownego tekstu, który wpada w ucho? Osobiście bardzo lubię, kiedy utwór ma jakiś morał niczym w starych bajkach Disney'a, albo kiedy można go interpretować go na miliard sposobów.

Dla porównania wstawiam losowy tekst współczesnej "artystki" i ponadczasowy kawałek Metalliki. Sam oceń, który z tych tekstów jest dla Ciebie głębszy. (Pozwoliłam sobie przytoczyć dłuższy tekst Metalliki, gdyż złożony w całość oddawał głębszy sens. Urywek tekstu Nicki Minaj do "utworu" Anaconda jest wyrwany z kontekstu, ale możesz mi uwierzyć - jako spójna całość też nie ma sensu)

___________________________________________


Tak! On kocha tę wielką dupę

Ten kawałek jest dla moich dzi*ek w klubie z dużymi dupami w tym pie*dolonym klubie.
Powiedziałam: gdzie są moje dzi*ki z wielkimi, grubymi dupami?
Je*ać chude s*ki, je*ać chude s*ki w klubie!
Chcę zobaczyć wszystkie s*ki z wielkimi dupami, które są w klubie
Jeb się, jeśli jesteś chuda, ok?
Mam wielki, gruby tyłek
Dawaj!


___________________________________________________


Mama, tak ona dobrze mnie uczyła
Rzekła do mnie gdym był młody:
"Synu, twe życie to otwarta księga
Nie zamykaj jej przedwcześnie".
"Najjaśniejszy płomień wypala się najszybciej"
- To właśnie od niej słyszałem.
Serce syna winne jest matce,
Lecz muszę znaleźć własną drogę...

Pozwól mojemu sercu odejść.
Pozwól swojemu synowi dorosnąć...
Mamo, pozwól mojemu sercu odejść...
Albo niech to serce będzie spokojne.
Tak, spokojne.


Buntownik - moje nowe miano.

Dzika krew w moich żyłach.
Na karku ślady po mamusinym fartuszku
- wciąż widoczny ślad.

Opuściłem dom w młodości,
Co jak słyszałem było błędem
Nigdy nie prosiłem o przebaczenie.
Jednak stało się jak zostało powiedziane.

Nigdy cię o nic nie prosiłem
Ale nic też nie dałem
Ale ty podarowałaś mi pustkę
Którą zabiorę do grobu.
Nigdy cię o nic nie prosiłem
Ale nic też nie dałem
Ale ty dałaś mi swoją pustkę
Którą zabiorę ze sobą do grobu.
Więc niech to serce stanie się nieczułe.

Mamo, teraz wracam do domu,
Nie jestem tym kim chciałaś, bym był
Lecz miłość matki do syna
Pomoże mi być, wypowiedziana
Przyjąłem twoją miłość za pewnik
I to, co do mnie mówiłaś

Potrzebuję twoich ramion, które mnie powitają

Ale widzę tylko zimny kamień...


Pozwól mojemu sercu odejść.
Pozwól swojemu synowi dorosnąć...
Mamo, pozwól mojemu sercu odejść...
Albo niech to serce będzie spokojne.



I dlaczego satanistą i bezbożnikiem nazywa się osobę z drugiego zdjęcia? Gość może i jest ateistą, ale to jest jego interes. Istotne jest to, że nie robi ludziom wody z mózgu w swojej muzyce, wręcz przeciwnie - wpaja swoim słuchaczom rzeczy istotne. To człowiek, który ma obecnie 52 lata, żonę i dzieci. Czemu to on nie jest autorytetem zamiast jakieś pindzi, która wszędzie kręci tyłkiem? Tylko dlatego, że w kościele katolicki przyjęła się zasada, że każdy człowiek, który jest związany z muzyką metalową jest satanistą, ma pentagramy na ścianach a o północy wychodzi na cmentarz zjadać koty. To pokazuje nam jak bardzo stereotypy są krzywdzące. W każdym gatunku muzycznym znajdą się idioci - w to akurat nie wątpię. Metalowcy i rockowcy (zwłaszcza Ci współcześni) to w większości ludzie, którzy muzykę tworzą z pasji bo wiedzą, że i tak mało kto tego słucha. Idealnym przykładem może być wielokrotnie wspominany przeze mnie zespół Kabanos. To po prostu grupa zakręconych facetów, którzy od samego początku robili to, co kochali. Więcej wydawali w zespół niż im się to zwracało, dlatego każdy z nich musiał mieć zajęcie poza zespołem. Teraz na szczęście mają jakieś dochody i życzę im oczywiście jak najlepiej. Hetfield też nie urodził się mistrzem. Na początku był zbuntowanym, pryszczatym dzieciakiem, ale już wtedy miał więcej do powiedzenia niż współcześni pseudo celebryci. 

poniedziałek, 1 czerwca 2015

Wywiad z Zenkiem Kupatasą!

Pan Sebastian Grabowski, znany pod pseudonimem artystycznym jako Zenek Kupatasa jest niewątpliwie jednym z najważniejszych dla mnie ludzi. Chociaż co prawda miałam okazję rozmawiać z nim tylko raz w życiu, to jego teksty i muzyka wywarły na mnie ogromny wpływ. Uwierzyłam w siebie, pozbyłam się większości kompleksów i zdałam sobie sprawę z tego, że jestem wartościowym człowiekiem. Około tydzień temu postanowiłam zebrać się na odwagę i poprosić Zenka o udzielenie krótkiego wywiadu na mojego bloga. Zgodził się, za co jestem mu ogromnie wdzięczna. Od wszystkich fanów: Dzię-ku-je-my! ;)



Warszawa, Progresja 2013.
Fotka z fanpage'a Kabanosa na Facebooku.
Jakie wydarzenie z ostatniej trasy koncertowej najbardziej utkwiło panu w pamięci?

Poznań. Koncert taki sam jak żaden. W trakcie grania Lodzia zrywa strunę. To zupełnie normalna sytuacja, na scenie jest druga gitara. Po kilku piosenkach Lodzia w gitarze zapasowej zrywa strunę. To już nie jest normalne ;) Teraz to już się nie da grać. Zapasowy struny trzyma w "przebieralni" (bo garderoba to zbyt górnolotne słowo), a zejść ze sceny można tylko w jeden sposób - przeciskając się przez barierki i morze fanów. Poszedł. Nie ma go. My skończyliśmy grać Fasolki, Mirek zaśpiewał "Zająca Poziomkę", co dalej? Zaczynam spontanicznie, z braku laku, śpiewać "Dzieci" Elektrycznych Gitar. Okazało się, że Mirek zna akordy, Witalis perkusję, a Fons szybko podłożył bas. Okazało się, że wszyscy lubimy bardzo tę piosenkę, choć w ogóle nigdy o tym nawet nie rozmawialiśmy. Zagraliśmy cover bez żadnego przygotowania, na spontanie, publika śpiewała i szalała razem z nami. To było piękne wydarzenie :)

Gdyby mógł pan cofnąć czas i zmienić coś na "Zębach w ścianę" Zrobiłby pan to? Dlaczego tak/nie? Jeśli tak, to co uległoby zmianie?

Nie, nic bym nie zmieniał. Nie dlatego, że uważam tę płytę za absolutny majstersztyk :) Nie zadręczam się myślami, że "ech, teraz bym to nagrał inaczej". Słucham sobie "Zębów" i słyszę stawiającego pierwsze kroki w profesjonalnym studiu Zenka, Lodzię, Wieśka i Leszka i uśmiecham się pod nosem - to urocza płyta :) To jest coś zaklętego w czasie, czego nie należy poprawiać. Gdyby Zęby nie były takie jakie były, to i Flaki i Kiełbie i Dramat byłyby inne. Znam ludzi, dla których to właśnie Zęby są najwspanialszym albumem - i dobrze, fajnie, że różni ludzie lubią różne nasze płyty.

Jakie jest pana hobby poza muzyką?

Nie mam niestety oryginalnego hobby. Poza moją największą pasją, jaką jest oczywiście muzyka, uwielbiam - filmy, gry, książki. Jaram się nowym Wiedźminem, chodzę do kina na Mad Maxa, staram się w końcu przeczytać Grę o Tron. Lubię też łazić po górach, filmować, tworzyć w głowie różne historyjki. No i radio i listy przebojów uwielbiam - ale te zagraniczne listy przebojów.


Jak wspomina pan szkołę? Był pan spokojnym dzieciakiem, czy raczej buntownikiem?


W podstawówce to byłem wzorem ucznia wychwalanym przez nauczycieli, piątki i szóstki, czasem czwórki, jedna trója przez osiem lat nauki. W liceum byłem pierwszym uczniem, który dostał pałę - zaraz po mnie dostał ją pierwszy perkusista Kabanosa, Henio Podpity. Zachowanie miałem nieodpowiednie i generalnie na bakier byłem z nauką. Mnie już wtedy bardziej zajmowała muzyka, pierwsze miłości i wymyślanie coraz to dziwniejszych rzeczy. Jedną z nich był Kabanos. Maturę to zdałem, bo trzeba było. Do niczego mi nigdy nie była potrzebna. Studia wyższe skończyłem, bo mama chciała ;)


Kto zaraził pana miłością do rock'a/metalu?

Moja siostra. Przychodziła ze szkoły, zamykała się w pokoju i puszczała na cały regulator muzykę. Ja, jako kilkulatek, może z 8 lat wtedy miałem, zafascynowałem się piosenkami Europe - The Final Countdown, a potem Guns'n'Roses - November Rain i od tego się zaczęło. Wielka miłość moja to była Nirvana. Absolutnie oszalałem na punkcie tego zespołu. A potem już sam na własną rękę zacząłem szukać różnych kapel i tak do dzisiaj mi to zostało. Prowadzę na przykład stronę www.activerock.pl, gdzie jest lista przebojów i moja audycja radiowa. Serdecznie zapraszam :)

Woodstock 2014 fot. Hubert "Jim" Zieliński



























I tym oto akcentem kończę, mam nadzieję że Ci się podobało, bo w przyszłości planuję na blogu
więcej wywiadów tego typu. Jeśli jesteś nowy - zachęcam do komentowania i obserwowania mnie, bo posty pojawiają się regularnie od poniedziałku do piątku a ich tematyka jest naprawdę bardzo różnorodna. Raz jeszcze dziękuję panu Sebastianowi/Zenkowi.