Jako, że cała sytuacja miała miejsce niedaleko mojej miejscowości, postanowiłam się na ten temat wypowiedzieć. Od razu zaznaczam, że nie znałam gościa. Być może z widzenia, być może i nie.
O co chodzi? 14-latek popełnił samobójstwo, bo był wyzywany w szkole. Jechali po nim z powodu jego wyglądu, bo bądź co bądź wyróżniał się trochę na tle innych. Jak to podaje fakt.pl "Dominik nosił spodnie rurki, potrafił zrobić też fryzurę, lubił dbać o siebie, co wywoływało kpiny ze strony nastolatków. Nazywali go „pedziem”, rzucali w niego kamieniami, szarpali go."
Ok, zgadzam się. Rówieśnicy zachowywali się jak tępe pały robiąc takie rzeczy. Nikt nie powinien być szykanowany z powodu swojej odmienności, bo to bardzo pozytywna cecha którą sama wyznaję. Ja też jestem w pewnym sensie odmieńcem.. no bo dziewczyna, która nie wychodzi z domu tylko napierdziela kolorowe guziczki na padzie rozkoszując się przy tym pięknem heavy metalu to dla niektórych coś dziwnego. Ale bywają i takie przypadki. Pisałam to nieraz napiszę więc po raz kolejny.. każdy człowiek jest inny i w pewnym sensie wyjątkowy. Nie ma dwojga identycznych ludzi a w oczy rzuca się to bardziej lub mniej.
Ci, którzy wyśmiewają się z takich przypadków pokazują, że to właśnie z nimi jest coś nie tak.
Ale do rzeczy... dlaczego o tym tutaj piszę? Otóż po śmierci tego chłopca ludzie popadają w jakiś dziwny obłęd pisząc, że to bohater.
Zgodzę się z definicją tego słowa mówiącą o tym, że bohater to osoba chwilowo skupiająca na siebie uwagę otoczenia, ale nie zgodzę się, że wykazał się męstwem i odwagą. Wręcz przeciwnie. Samobójcy to tchórze, bo śmierć jest najłatwiejszym sposobem na uniknięcie wszystkich problemów. Prawdziwy bohater w sytuacjach gdzie jest gnębiony zdejmuje koszulkę i bierze to wszystko na klatę. Nie przejmuje się opinią innych.
Gdybym nagle ja brała sobie do serca uwagi innych tak jak brał je ten chłopak, prawdopodobnie by mnie tu z Tobą nie było bo z obelgami spotykam się tak często że aż dawno skończyłam to notować.
Zastanawia mnie jedno.. gdzie byli rodzice i nauczyciele i dlaczego nikt nie zwrócił na to uwagi?
Podam głupi przykład z mojego życia:
Dawno, dawno temu kiedy byłam w szkole podstawowej miałam gorsze dni. Ba, każdy czasami je ma. Na pewnej lekcji siedziałam zamyślona (może nie tyle zamyślona, co po prostu smutna). Bujając w obłokach kompletnie ignorowałam nauczycielkę, co było do mnie niepodobne, bo w podstawówce byłam pilną uczennicą która zawsze udzielała się na lekcjach. Nikt nie zwrócił mi uwagi. Za to kiedy lekcja się skończyła, nauczycielka spojrzała na mnie srogo i powiedziała: "Muszę z Tobą porozmawiać"
Zdębiałam. Zawsze kiedy słyszę takie słowa moje serce zaczyna bić szybciej a myśli błądzą w poszukiwaniu rzeczy, w których mogłam zawinić. Spodziewałam się nagany za moje zachowanie, a tymczasem ta pani spytała tylko co się dzieje. Następnie powiedziała, że mogę na nią liczyć i jej zaufać, bo nikomu nie powie. Czy jej powiedziałam o co chodzi? Oczywiście, że nie.. ale liczy się sam fakt że nie miała wyrąbane i w porę zwróciła uwagę. A nawet znajomi nie zwrócili! Jedynie przyjaciółka, ale to raczej oczywista sprawa.
Na moich rodziców też mogłam w pełni liczyć. Widzieli kiedy przychodziłam smutna i zawsze potrafili coś zaradzić.
Przykład Dominika niech będzie przestrogą. Lepiej w porę zareagować i nie być obojętnym na czyjąś krzywdę, bo to może skończyć się co najmniej tragicznie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz