Spokój, to moje drugie imię można tak powiedzieć. Nie imprezuję, nie piję alkoholu, nie palę, nie ćpam, potrafię siedzieć w domu całymi dniami. To wszystko zawdzięczam temu, że zamiast przelewać swoje niepowodzenia, smutki i bóle na ludzi, przelewam je na gry.
Wszyscy ludzie, którzy dobrze mnie znają będą mogli zaświadczyć, że zawsze mam dobry humor (prawie zawsze, z wyjątkami sytuacjii gdzie faktycznie stanie się coś złego a ja nie miałam okazji się rozładować. No wiesz, wyładować te napięcie)
Ludzie mówią, że gry to zło.. że demoralizują, zamieniają graczy w maszyny do zabijania i psychopatów. Dla mnie wygląda to zupełnie inaczej. Ja traktuję wirtualny świat jako ucieczkę od rzeczywistości. Biorąc udział w strzelaninie, mam okazję pozwolić emocjom odpłynąć i chociaż przez chwilę zapomnieć o problemach. Ej, w końcu chyba lepiej strzelać w wirtualne nieistniejące ludziki niż sklepać komuś michę bo jest się mega wkurzonym. I co z tego, że jestem dziewczyną? Powszechny jest stereotyp, że baby to słabi gracze a jak już to grają żeby zaszpanować przed facetami. Błąd. Czerpiemy z gier dokładnie taką samą satysfakcję.
Osobiście jestem raczej typem, który nie lubi zbyt wiele gadać. Jak jest mi źle, to powiem co czuję, jak mi się coś nie podoba to zrobią tak samo. Ale jeśli mam zły humor, to do diabła nie wyżywam się na innych czepiając się byle czego, tylko odpalam konsolę, zakładam słuchawki, biorę pada do ręki i po godzinie jestem jak nowa. Nie rozumiem, dlaczego niektórzy mają z tym taki ogromny problem. W czym im to wadzi? To moja sprawa. Jeśli mi to pomaga być szczęśliwszym człowiekiem, to dlaczego mam z tego rezygnować? Nie odmówię sobie przyjemności tylko dlatego, że komuś się to nie podoba. Pluję na takie opinię. To nieprawda, że marnuję swój czas grając, ja po prostu dobrze go pożytkuję i mi to pomaga. Dziękuję.
niedziela, 28 czerwca 2015
sobota, 27 czerwca 2015
Moja nowa miłość - zespół Black Stone Cherry.
Zadziwiający jest fakt, że szukając dla siebie odpowiedniej muzyki, natykam się na nią zupełnie przypadkiem. Siedząc na Spotify i przeglądając różne playlisty nic mi się na nich nie podoba. Mam ochotę omijać każdy utwór. To dziwne, bo teoretycznie Spotify czy nawet YouTube są przeznaczone między innymi do tego, żeby odkrywać muzykę. Faktycznie, zdarzy się natknąć tam na kilka ciekawych zespołów, jednak te najciekawsze poznaje się przypadkiem.
Ostatnio (czyli około 2 tygodnie temu) zaszalałam z grami i zamówiłam ich sobie aż 5. W jednej z nich, a dokładniej w Sleeping Dogs pędząc motocyklem przez autostradę w Hong Kongu w moich uszach zabrzmiało "HERE COMES THE RAIN!" zachrypniętym wokalem a po tym był riff, który pieścił moje uszy. Od razu pomyślałam, że to dobra muzyka i dobry zespół. Po przesłuchaniu całej dyskografii tylko sama siebie utwierdziłam w tym przekonaniu. Jeśli szukasz czegoś do posłuchania, to z całego serducha mogę polecić Ci Black Stone Cherry zakładając oczywiście, że bardziej odnajdujesz się w klimatach ciężkiej muzyki. ;)
I oczywiście pozostawiam Ci ich utwór do przesłuchania i to nie byle jaki, bo ten, który sprawił że w samym zespole zakochałam się od pierwszego usłyszenia, jeśli można to tak ująć. Mam nadzieję, że się spodoba. Jeśli znajdę jeszcze jakiś ciekawy zespół, polecę Ci go.
Ostatnio (czyli około 2 tygodnie temu) zaszalałam z grami i zamówiłam ich sobie aż 5. W jednej z nich, a dokładniej w Sleeping Dogs pędząc motocyklem przez autostradę w Hong Kongu w moich uszach zabrzmiało "HERE COMES THE RAIN!" zachrypniętym wokalem a po tym był riff, który pieścił moje uszy. Od razu pomyślałam, że to dobra muzyka i dobry zespół. Po przesłuchaniu całej dyskografii tylko sama siebie utwierdziłam w tym przekonaniu. Jeśli szukasz czegoś do posłuchania, to z całego serducha mogę polecić Ci Black Stone Cherry zakładając oczywiście, że bardziej odnajdujesz się w klimatach ciężkiej muzyki. ;)
I oczywiście pozostawiam Ci ich utwór do przesłuchania i to nie byle jaki, bo ten, który sprawił że w samym zespole zakochałam się od pierwszego usłyszenia, jeśli można to tak ująć. Mam nadzieję, że się spodoba. Jeśli znajdę jeszcze jakiś ciekawy zespół, polecę Ci go.
niedziela, 21 czerwca 2015
"III Oszustki" Luxtorpedy - wrażenia po pierwszym przesłuchaniu
Na początku chciałabym zaznaczyć, że post jest pisany dokładnie 13.06.2015 r. o godzinie 22:05, także jestem świeżo po przesłuchaniu EP'ki.
Luxtorpeda to zespół, który gości w moim życiu już jakieś ponad dwa lata i z roku na rok zaskakuje. Czy tym razem było to pozytywne zaskoczenie?
Warto wspomnieć, że zespół posunął się do bardzo odważnego czynu. Zaufali ludziom i ogłosili, że udostępnią płytę. Każdy będzie mógł ją ściągnąć w zamian za wpłacenie dowolnej sumy pieniędzy. Dają też fanom możliwość ściągnięcia EP'ki najpierw i zapłacenie za nią dopiero potem. Strasznie odważny krok z ich strony. Mówi się wszędzie, że ludziom ufać nie należy a oni zaufali nie jednemu a tysiącom jednocześnie. Tym panom więc za te czyny należą się owacje na stojąco nie tylko od fanów, ale także dla każdego miłośnika muzyki. Jeśli mam być do końca szczera - na ich miejscu nigdy nie byłabym na tyle odważna, żeby coś takiego zrobić. Bałabym się, że za wiele a tym stracę. Zbyt wiele razy już przejechałam się na ludziach. W imieniu wszystkich fanów - dziękujemy za taką możliwość. Osobiście na pewno kupię płytę w postaci fizycznej. Nawet specjalnie dla niej znajdę miejsce na półce płytowo-growej, która jest zawalona do granic możliwości.
Co do samej muzyki:
SHOAH - świetny utwór o wprost apokaliptycznym tekście. Bardzo mi się podoba, odzwierciedla to co dzieje się na świecie. Trochę ciężki, muszę przyznać, ale bardzo łatwo jest się w niego wczuć i dostrzec jaki jest przekaz.
44 DNI - Mój faworyt z całej EP'ki. Słuchając mam ciarki na całym ciele i łzy w oczach. Utwór śmiało można zaliczyć do ballad i to tych piękniejszych. Szczególnie podoba mi się partia Litzy. Brzmi, jakby śpiewał to z takim prawdziwym bólem.
"Żyłeś ponad 6 tygodni
Dając dwojgu nowe serca
Tyle zmienił mały człowiek, niemal lżejszy od powietrza
A kiedy przyjdzie nam się spotkać
To poznamy się po oczach
Ściskamy mocno,
Mama, Tata i Twoja młodsza siostra"
"A kiedy syn zapytam mnie dlaczego jego brat
musiał odejść zanim przyszedł na świat?
Synu mój, człowiek może żyć pięknie w 44 dni
albo się zmagać przez wiele długich lat.
Zapytał mnie jeszcze raz, czy sprawiedliwe to jest,
że na ludzi dobrych i złych tak samo pada deszcz
Synu mój, ufaj, że właśnie tak ma być.
Lepiej się naucz już teraz jak bez odpowiedzi żyć!
Lepiej się naucz już teraz jak bez odpowiedzi żyć!
Bez odpowiedzi żyć!"
Coś pięknego i niesamowitego. Coś, czego musisz posłuchać sam żeby poczuć tą moc.
POD SUFITEM - Trochę humorystyczny utwór, ale jakże prawdziwy i życiowy.
Szkoda, że tak mało utworów. Chętnie posłuchałabym całej płyty w takim klimacie.
By the way.. okładka jest świetna. Szacunek za pomysł na wykorzystanie zdjęcia zwłok św. Waleriusza. To wygląda niesamowicie i oddaje klimat EP'ki.
Luxtorpeda to zespół, który gości w moim życiu już jakieś ponad dwa lata i z roku na rok zaskakuje. Czy tym razem było to pozytywne zaskoczenie?
Warto wspomnieć, że zespół posunął się do bardzo odważnego czynu. Zaufali ludziom i ogłosili, że udostępnią płytę. Każdy będzie mógł ją ściągnąć w zamian za wpłacenie dowolnej sumy pieniędzy. Dają też fanom możliwość ściągnięcia EP'ki najpierw i zapłacenie za nią dopiero potem. Strasznie odważny krok z ich strony. Mówi się wszędzie, że ludziom ufać nie należy a oni zaufali nie jednemu a tysiącom jednocześnie. Tym panom więc za te czyny należą się owacje na stojąco nie tylko od fanów, ale także dla każdego miłośnika muzyki. Jeśli mam być do końca szczera - na ich miejscu nigdy nie byłabym na tyle odważna, żeby coś takiego zrobić. Bałabym się, że za wiele a tym stracę. Zbyt wiele razy już przejechałam się na ludziach. W imieniu wszystkich fanów - dziękujemy za taką możliwość. Osobiście na pewno kupię płytę w postaci fizycznej. Nawet specjalnie dla niej znajdę miejsce na półce płytowo-growej, która jest zawalona do granic możliwości.
Co do samej muzyki:
SHOAH - świetny utwór o wprost apokaliptycznym tekście. Bardzo mi się podoba, odzwierciedla to co dzieje się na świecie. Trochę ciężki, muszę przyznać, ale bardzo łatwo jest się w niego wczuć i dostrzec jaki jest przekaz.
44 DNI - Mój faworyt z całej EP'ki. Słuchając mam ciarki na całym ciele i łzy w oczach. Utwór śmiało można zaliczyć do ballad i to tych piękniejszych. Szczególnie podoba mi się partia Litzy. Brzmi, jakby śpiewał to z takim prawdziwym bólem.
"Żyłeś ponad 6 tygodni
Dając dwojgu nowe serca
Tyle zmienił mały człowiek, niemal lżejszy od powietrza
A kiedy przyjdzie nam się spotkać
To poznamy się po oczach
Ściskamy mocno,
Mama, Tata i Twoja młodsza siostra"
"A kiedy syn zapytam mnie dlaczego jego brat
musiał odejść zanim przyszedł na świat?
Synu mój, człowiek może żyć pięknie w 44 dni
albo się zmagać przez wiele długich lat.
Zapytał mnie jeszcze raz, czy sprawiedliwe to jest,
że na ludzi dobrych i złych tak samo pada deszcz
Synu mój, ufaj, że właśnie tak ma być.
Lepiej się naucz już teraz jak bez odpowiedzi żyć!
Lepiej się naucz już teraz jak bez odpowiedzi żyć!
Bez odpowiedzi żyć!"
Coś pięknego i niesamowitego. Coś, czego musisz posłuchać sam żeby poczuć tą moc.
POD SUFITEM - Trochę humorystyczny utwór, ale jakże prawdziwy i życiowy.
Szkoda, że tak mało utworów. Chętnie posłuchałabym całej płyty w takim klimacie.
By the way.. okładka jest świetna. Szacunek za pomysł na wykorzystanie zdjęcia zwłok św. Waleriusza. To wygląda niesamowicie i oddaje klimat EP'ki.
sobota, 20 czerwca 2015
Co zazwyczaj oglądam na YouTube?
Cześć! Tak, wiem. Długo mnie nie było i mam nadzieję, że chociaż trochę, ociupinkę za mną tęskniłeś/aś. Zgodnie z moją obietnicą - wpisy będą pojawiać się w weekendy o godzinie 16, dlatego bez zbędnego wstępniaka przechodzę już do listy 3 kanałów, które oglądam na YouTube.
3. Abstrachuje TV
Zazwyczaj mężczyzn śmieszy taki tym humoru. Trochę niepoprawny, trochę przesadzony i wyolbrzymiony. Nie ukrywam, że moim faworytem spośród nich jest Czarek, bo wydaje mi się najzabawniejszą postacią. Taki śmieszek, wygląda na sympatycznego. Nie miałam okazji go poznać, głównie dlatego, że nie lubię czegoś takiego jak YouTubowe eventy. Na pewno pod jakimś względem są oni osobami publicznymi, ale należy pamiętać że nagrywanie to ich praca. Oni mają z tego pieniądze. To tak jakbyśmy podziwiali przysłowiowego pana Romana grabiącego liście. Ludzie mogą go oglądać? Mogą. On na tym zarabia? Owszem - zarabia.
Generalnie nie rozumiem tej ogromnej fazy na ludzi, którzy robią filmiki na YouTube i prawdopodobnie nigdy tego nie zrozumiem.
2. Tivolt Games
Rzadko oglądam gameplay'e z jakichkolwiek gier. Zawsze wolę grę przejść sama czerpiąc z tego sporo satysfakcji, ale muszę się przyznać, że jeśli już oglądam filmiki z gier - robię to u Tivolta. On przeklina, jego żarty są niepoprawne politycznie, grając bardzo często zdarza się mu zamotać i nie wiedzieć co zrobić, jednak lubię gościa. Dlaczego? Bo to co robi, nie jest sztuczne. Oglądając go i
słuchając jego komentarzy ma się wrażenie, że mówi kompletnie wszystko o czym w danym momencie pomyśli. Jest kompletnie spontaniczny, a podczas całego półgodzinnego filmiku zamilknąć chociaż na chwilę jest mu ciężko. Oglądam go od bardzo dawna i tak naprawdę jest pierwszą osobą, dzięki której odkryłam magię YouTube. Mam nadzieję, że będę go oglądać jeszcze bardzo długo. Nagrywał z wielu gier wszelkiego rodzaju, miał 3 kanały, gdzie na każdym prowadził serię z przeróżnych gier. Warto go obczaić, aktualnie prowadzi działalność na kanale TivoltGames, gdzie odcinki wrzuca codziennie razy 3. Szacun dla gościa.
1. Flashback
Swojego czasu oglądałam Lekko Stronniczych często i regularnie a Karol Paciorek wydawał mi się o wiele ciekawszą osobą niż Włodek. Karol zawsze wprowadzał życie do odcinków, żartował i był tą "mocniejszą stroną" dzięki której oglądałam program.
Kiedy Lekko Stronniczy rozpadli się na dwa osobne programy (Kto Wie Ten Wie Karola Paciorka i Flashback Włodka Markowicza) postanowiłam, że będę oglądać tylko Karola z oczywistych powodów. Po pierwszym odcinku nie spodobało mi się. Było strasznie sztywno i oficjalnie a sam Karol dusił się przed biurkiem w marynarce, co było bardzo nienaturalne i zrobione na siłę.
No dobrze - pomyślałam. - Pewnie się stresuje, za jakiś czas może przestanie i zacznie być tym samym Karolem co w Lekko Stronniczych. Niestety tak się nie stało. Przynajmniej do trzeciego odcinka, bo był to ostatni jaki widziałam na jego kanale. Anulowałam subskrypcję i z czystej ciekawości rzuciłam okiem na to, co obecnie tworzy Włodek. To co zobaczyłam bardzo mi się spodobało. Stonowane poczucie humoru, dzielenie się retrospekcjami, niesamowity klimat lat 90', który towarzyszy w jego filmach. Wtedy właśnie zdałam sobie sprawę, że to wcale nie Karol był mocniejszą połową Lekko Stronniczych, tylko skromny, małomówny Włodek, który siedział gdzieś na uboczu zasłonięty cieniem kolegi.
Teraz to Włodek zdeptał Karola niczym małą mróweczkę wkładając w swój program serce. Widzowie to czują i bardzo szanują. Mam szczerą nadzieję, że Flashback nie skończy się tak szybko, bo jestem skłonna oglądać go do samego końca.
3. Abstrachuje TV
Zazwyczaj mężczyzn śmieszy taki tym humoru. Trochę niepoprawny, trochę przesadzony i wyolbrzymiony. Nie ukrywam, że moim faworytem spośród nich jest Czarek, bo wydaje mi się najzabawniejszą postacią. Taki śmieszek, wygląda na sympatycznego. Nie miałam okazji go poznać, głównie dlatego, że nie lubię czegoś takiego jak YouTubowe eventy. Na pewno pod jakimś względem są oni osobami publicznymi, ale należy pamiętać że nagrywanie to ich praca. Oni mają z tego pieniądze. To tak jakbyśmy podziwiali przysłowiowego pana Romana grabiącego liście. Ludzie mogą go oglądać? Mogą. On na tym zarabia? Owszem - zarabia.
Generalnie nie rozumiem tej ogromnej fazy na ludzi, którzy robią filmiki na YouTube i prawdopodobnie nigdy tego nie zrozumiem.
2. Tivolt Games
Rzadko oglądam gameplay'e z jakichkolwiek gier. Zawsze wolę grę przejść sama czerpiąc z tego sporo satysfakcji, ale muszę się przyznać, że jeśli już oglądam filmiki z gier - robię to u Tivolta. On przeklina, jego żarty są niepoprawne politycznie, grając bardzo często zdarza się mu zamotać i nie wiedzieć co zrobić, jednak lubię gościa. Dlaczego? Bo to co robi, nie jest sztuczne. Oglądając go i
słuchając jego komentarzy ma się wrażenie, że mówi kompletnie wszystko o czym w danym momencie pomyśli. Jest kompletnie spontaniczny, a podczas całego półgodzinnego filmiku zamilknąć chociaż na chwilę jest mu ciężko. Oglądam go od bardzo dawna i tak naprawdę jest pierwszą osobą, dzięki której odkryłam magię YouTube. Mam nadzieję, że będę go oglądać jeszcze bardzo długo. Nagrywał z wielu gier wszelkiego rodzaju, miał 3 kanały, gdzie na każdym prowadził serię z przeróżnych gier. Warto go obczaić, aktualnie prowadzi działalność na kanale TivoltGames, gdzie odcinki wrzuca codziennie razy 3. Szacun dla gościa.
1. Flashback
Swojego czasu oglądałam Lekko Stronniczych często i regularnie a Karol Paciorek wydawał mi się o wiele ciekawszą osobą niż Włodek. Karol zawsze wprowadzał życie do odcinków, żartował i był tą "mocniejszą stroną" dzięki której oglądałam program.
Kiedy Lekko Stronniczy rozpadli się na dwa osobne programy (Kto Wie Ten Wie Karola Paciorka i Flashback Włodka Markowicza) postanowiłam, że będę oglądać tylko Karola z oczywistych powodów. Po pierwszym odcinku nie spodobało mi się. Było strasznie sztywno i oficjalnie a sam Karol dusił się przed biurkiem w marynarce, co było bardzo nienaturalne i zrobione na siłę.
No dobrze - pomyślałam. - Pewnie się stresuje, za jakiś czas może przestanie i zacznie być tym samym Karolem co w Lekko Stronniczych. Niestety tak się nie stało. Przynajmniej do trzeciego odcinka, bo był to ostatni jaki widziałam na jego kanale. Anulowałam subskrypcję i z czystej ciekawości rzuciłam okiem na to, co obecnie tworzy Włodek. To co zobaczyłam bardzo mi się spodobało. Stonowane poczucie humoru, dzielenie się retrospekcjami, niesamowity klimat lat 90', który towarzyszy w jego filmach. Wtedy właśnie zdałam sobie sprawę, że to wcale nie Karol był mocniejszą połową Lekko Stronniczych, tylko skromny, małomówny Włodek, który siedział gdzieś na uboczu zasłonięty cieniem kolegi.
Teraz to Włodek zdeptał Karola niczym małą mróweczkę wkładając w swój program serce. Widzowie to czują i bardzo szanują. Mam szczerą nadzieję, że Flashback nie skończy się tak szybko, bo jestem skłonna oglądać go do samego końca.
czwartek, 11 czerwca 2015
Wypalam się
Pisanie codziennie to nie lada wyzwanie nawet dla najbardziej doświadczonych bloggerów. Ja swoją działalność internetową rozpoczęłam co prawda w kwietniu, ale już czuję, że nie daję rady. Pewnie udało Ci się zauważyć, że posty są coraz krótsze. Bardzo za to przepraszam, ale czuję ogromną presję że muszę pisać, a nie zawsze mam do tego wenę, nie zawsze mam cudowny humor i jestem uśmiechnięta od ucha do ucha.
Postanowiłam więc wprowadzić pewną zmianę, która to będzie (mam nadzieję) świetnym kompromisem. Piszę od poniedziałku do piątku a weekendy nic się nie dzieję.. a co gdyby tak to przewrócić o 180 stopni i zacząć pisać tylko i wyłącznie w weekendy? Wtedy posty byłyby dłuższe i sensowniejsze, ja miałabym więcej czasu żeby pisać a Ty - żeby to wszystko czytać. Także wybacz mi, ale tak właśnie zrobię. Ponoć najjaśniejszy płomień wypala się najszybciej, a ja nie chcę żeby do tego doszło. Dzielenie się z Tobą moimi przemyśleniami sprawia mi ogromną frajdę. Lubię coś tworzyć, pisać jakieś własne rzeczy i potem czytać to z dumą mówiąc "Tak, to ja to napisałam". Może nawet zacznę publikować jakieś moje dziwaczne opowiadania o wszystkim i o niczym. Skupię się na muzyce, postaram się też pisać o grach, książkach.
Generalnie będziesz zadowolony tą skromną zmianą, obiecuję. ;)
Postanowiłam więc wprowadzić pewną zmianę, która to będzie (mam nadzieję) świetnym kompromisem. Piszę od poniedziałku do piątku a weekendy nic się nie dzieję.. a co gdyby tak to przewrócić o 180 stopni i zacząć pisać tylko i wyłącznie w weekendy? Wtedy posty byłyby dłuższe i sensowniejsze, ja miałabym więcej czasu żeby pisać a Ty - żeby to wszystko czytać. Także wybacz mi, ale tak właśnie zrobię. Ponoć najjaśniejszy płomień wypala się najszybciej, a ja nie chcę żeby do tego doszło. Dzielenie się z Tobą moimi przemyśleniami sprawia mi ogromną frajdę. Lubię coś tworzyć, pisać jakieś własne rzeczy i potem czytać to z dumą mówiąc "Tak, to ja to napisałam". Może nawet zacznę publikować jakieś moje dziwaczne opowiadania o wszystkim i o niczym. Skupię się na muzyce, postaram się też pisać o grach, książkach.
Generalnie będziesz zadowolony tą skromną zmianą, obiecuję. ;)
środa, 10 czerwca 2015
Wspomnienia
Mieć wspomnienia to coś wspaniałego. Oglądać stare fotografie z albumów rodzinnych, podziwiać na zdjęciach zmarłych ludzi. Oni nadal żyją, tyle że w naszych głowach, dlatego są one takie niezwykłe.
Wspomnienia to takie scenki z naszego życia, które zakodowały się gdzieś w naszej głowie. Czasami są one złe a czasami dobre, chociaż zazwyczaj te złe sami na siłę próbujemy wymazać. Nie chcemy pamiętać o niektórych rzeczach.
Wspomnienia mogą być czymkolwiek: zdjęciem, filmem, wpisem do pamiętnika. Niektóre przedmioty martwe potrafią je przywołać. Np. patrzysz na płytę czy książkę i dokładnie przypomina Ci się moment, w którym ją kupowałeś, albo patrzysz na pustą kanapę, na której niegdyś ktoś przesiadywał. Widzisz wtedy tą sytuację przed oczami i uśmiechasz się na samą myśl. To naprawdę coś niesamowitego.
Wspomnienia to takie scenki z naszego życia, które zakodowały się gdzieś w naszej głowie. Czasami są one złe a czasami dobre, chociaż zazwyczaj te złe sami na siłę próbujemy wymazać. Nie chcemy pamiętać o niektórych rzeczach.
Wspomnienia mogą być czymkolwiek: zdjęciem, filmem, wpisem do pamiętnika. Niektóre przedmioty martwe potrafią je przywołać. Np. patrzysz na płytę czy książkę i dokładnie przypomina Ci się moment, w którym ją kupowałeś, albo patrzysz na pustą kanapę, na której niegdyś ktoś przesiadywał. Widzisz wtedy tą sytuację przed oczami i uśmiechasz się na samą myśl. To naprawdę coś niesamowitego.
wtorek, 9 czerwca 2015
Samobójstwo
Ok, dzisiaj przyszła pora, żebym porozmawiała z Tobą na dosyć poważny temat. Będzie poważnie, bez humoru. Zapraszam.
W tych czasach coraz to więcej ludzi decyduje się na zrobienie drastycznego kroku i postanawia się zabić. Nie wiem co Ty o tym myślisz, ale moim zdaniem to najgłupsza rzecz, jaką człowiek jest w stanie zrobić. No dobra... może nie najgłupsza, ale jedna z najgłupszych. Wiele ludzi na świecie zmaga się z różnymi chorobami, głodem, problemami a mimo wszystko nie chcą umierać. Cieszą się z tego co mają, z tych małych rzeczy i z ludzi, którzy ich otaczają.
Nie powiem, kiedyś sama miewałam myśli, że wszystko jest bez sensu. Rodzimy się, żeby żyć i żyjemy żeby umierać. Może takie myślenie, to kwestia braku zdrowego rozsądku? Wbrew pozorom, przez lata udało mi się zmądrzeć i patrząc z perspektywy czasu zdaję sobie sprawę, że moje poglądy były beznadziejne. Życie to ogromny dar. A kiedy kopie nas po tyłku, robi to tylko po to, żebyśmy wstali silniejsi. Bo nie stoi prawdziwie, ten kto nigdy nie upadł.
Jeśli myśl o odebraniu sobie życia naszła Cię kiedykolwiek, natychmiast ją odrzuć. Zaufaj mi, wiem co mówię. Jeśli masz problemy i nie dajesz sobie z nimi rady, nie myśl o nich. Ja wiem, że to ciężkie, ale nie przekonasz się dopóki nie spróbujesz, prawda?
"Życie jest otwartą księgą, nie zamykaj jej póki sama się nie skończy"
Ku pamięci mojego zmarłego kolegi Przemka.
W tych czasach coraz to więcej ludzi decyduje się na zrobienie drastycznego kroku i postanawia się zabić. Nie wiem co Ty o tym myślisz, ale moim zdaniem to najgłupsza rzecz, jaką człowiek jest w stanie zrobić. No dobra... może nie najgłupsza, ale jedna z najgłupszych. Wiele ludzi na świecie zmaga się z różnymi chorobami, głodem, problemami a mimo wszystko nie chcą umierać. Cieszą się z tego co mają, z tych małych rzeczy i z ludzi, którzy ich otaczają.
Nie powiem, kiedyś sama miewałam myśli, że wszystko jest bez sensu. Rodzimy się, żeby żyć i żyjemy żeby umierać. Może takie myślenie, to kwestia braku zdrowego rozsądku? Wbrew pozorom, przez lata udało mi się zmądrzeć i patrząc z perspektywy czasu zdaję sobie sprawę, że moje poglądy były beznadziejne. Życie to ogromny dar. A kiedy kopie nas po tyłku, robi to tylko po to, żebyśmy wstali silniejsi. Bo nie stoi prawdziwie, ten kto nigdy nie upadł.
Jeśli myśl o odebraniu sobie życia naszła Cię kiedykolwiek, natychmiast ją odrzuć. Zaufaj mi, wiem co mówię. Jeśli masz problemy i nie dajesz sobie z nimi rady, nie myśl o nich. Ja wiem, że to ciężkie, ale nie przekonasz się dopóki nie spróbujesz, prawda?
"Życie jest otwartą księgą, nie zamykaj jej póki sama się nie skończy"
Ku pamięci mojego zmarłego kolegi Przemka.
poniedziałek, 8 czerwca 2015
Dystans
Jak to głosi jedna ze złotych myśli internetów: "Jeśli umiesz śmiać się jedynie z żartów, które nie dotyczą Ciebie, tak naprawdę nie masz poczucia humoru"
Ciężko się nie zgodzić, prawda? Bardzo ważne jest, aby umieć śmiać się z samego siebie. Jeśli masz ogromny nochal, nie przejmuj się tym, tylko patrz w lustro i mów sobie, że jest zajebisty. W końcu gdyby nie ten nos, nie wyglądałbyś tak jak wyglądasz, byłbyś zupełnie innym człowiekiem. Zamiast załamywać się z powodu wad, lepiej jest obrócić je w żart a ze swojej największej wady zrobić największą zaletę. Można też robić na odwrót i tutaj odniosę się do cytatu Billiego Joe Armstronga: "Moją największą zaletą jest dobre serce, a największą wadą jest to, że czasami jest za dobre" Po raz kolejny ciężko się nie zgodzić, tyle że tym razem mamy przykład wady i zalety w jednym.
Należy śmiać się z samego siebie, ale też trzeba pamiętać żeby nie dać ludziom przekroczyć pewnej granicy Twojej godności. Jeśli ktoś Cię bezpodstawnie wyzywa a Ty się z tego śmiejesz (Bo wypada, bo nie chcesz wyjść na sztywniaka) to reaguj. Chyba nikt by się nie chciał znaleźć w takiej sytuacji, dlatego przystąp do ataku i nie daj się. Znam ludzi, którzy bardzo często przekraczają tą jakże cienką granicę. Co wtedy robię? Kończę rozmowę.. Nie potrafię być chamska w stosunku do innych i wykrzyczeć im prosto w twarz, że zachowują się jak buraki. Dlatego w myślach wyobrażam sobie scenkę, w której pokazuję im środkowy paluszek i macham nim przed samym nosem.
___________
Zmieniłam trochę formę. Teraz będzie trochę krócej, bo nie ukrywam że nie zawsze mam wenę żeby pisać długie posty, które w dodatku mają sens. To trudniejsze niż Ci się wydaje, uwierz mi. Ale spokojnie, rekompensuję tym, że posty są codziennie - od poniedziałku do piątku a to moim zdaniem jest bardzo często ;)
Ponadto doszła nowa opcja - od teraz nie musisz mieć konta na G+ żeby komentować, możesz to zrobić tak po prostu, bez formalności. Do komentowania oczywiście zachęcam, ja to wszystko czytam i odpowiadam. :)
I jeszcze jeden update - posty od tego tygodnia zaczną ukazywać się o określonej godzinie i będzie to godzina 16, aby żaden czytelnik nie musiał tu wchodzić po tysiąc razy i sprawdzać czy coś się ruszyło. :)
I jeszcze jeden update - posty od tego tygodnia zaczną ukazywać się o określonej godzinie i będzie to godzina 16, aby żaden czytelnik nie musiał tu wchodzić po tysiąc razy i sprawdzać czy coś się ruszyło. :)
piątek, 5 czerwca 2015
Moja kolekcja autografów
Przez jakieś 3 lata zbierania płyt i dumnego układania ich na swojej półce, oraz 2 lata zbierania autografów udało mi się zebrać 22 płyty i 24 autografy. Jako, że na koncerty jeżdżę sporadycznie (mniej więcej raz na pół roku) - kolekcja ta nie jest może jakaś wybitna a większość podpisów pochodzi z kupowania przedpremierowych płyt. I tak jestem z niej dumna, wszystkie płyty stoją na półce w pokoju i dążę do tego, żeby zajmowały ją całą. No cóż, póki co muszą gnieść się razem z kolekcją gier na konsolę.
Pierwszą płytą z autografami, jaka wpadła w moje ręce i już na zawsze w nich została, jest "Imperium" zespołu Hunter. Jeśli mam być tak totalnie szczera, to uważam ten album za najsłabszy w dorobku zespołu. Zdecydowanie za krótki, a sama muzyka nie zachwyca. Jestem zakochana w "MedeiS" i z niecierpliwością czekam na akustyczny album. Jeśli będzie akustyczna trasa koncertowa - wybiorę się bardzo chętnie.
Drugą płytą z autografami, był "Dramat Współczesny" jakże znanego i jakże lubianego zespołu Kabanos. Oszalałam na punkcie tej płyty, najlepszy album w dorobku zespołu, niesamowite teksty, piękne melodie. Nic dodać, nic ująć.
Ostatnim albumem kupionym przedpremierowo był "A morał tej historii mógłby być taki, mimo że cukrowe to jednak buraki (AMTHMBTMŻCTJB)" Zespołu Luxtorpeda. Do końca życia nie zapomnę odświeżania strony allegro w celu zdobycia albumu. Dopiero po wpisach fanów Luxtorpedy na ich Fanpage'u zorientowałam się, że lepiej szukać po kategoriach niż czekać na profilu sprzedającego i jakimś cudem się udało. Na przedostatniej aukcji osiągnęłam sukces.
I to już wszystkie płyty z autografami zamawiane z przedpremiery. Mam jeszcze autograf pana Roberta Drężka na "Robakach", który zdobyłam na koncercie w Ostródzie 7 listopada 2014 roku. Na Koncercie Kabanosa zdobyłam autografów aż 7.
20 Marca 2015 rok - niezapomniany dla mnie dzień ;) Jako, że do Grudziądza jechałam ponad 100 kilometrów, musiałam wyjechać wcześniej. I co się okazało? Na miejsce przybyłam zdecydowanie za wcześnie i razem z moją kumpelą czekałyśmy w tej samej knajpce, w której niecałe 5 metrów dalej siedzieli: Lodzia, Mirek, Fons, Nuno i wiele innych osób. Jeszcze przed koncertem wyhaczyłyśmy Zenka i strzeliłyśmy sobie z nim selfie.
Support był cudowny, wokalistka zespołu PLAN (Z którego już odeszła, nad czym ogromnie ubolewam) przesympatyczna. Nawet śpiewałam urywek utworu "Najgorsze studio w mieście"
Po koncercie, kiedy szłam do niej po autograf przywitała mnie takimi słowami: "Hej, to Ty śpiewałaś pod sceną! Widziałam Cię!" po czym dodała "Zrobiło mi się tak miło jak zobaczyłam, że znasz nasze teksty!" A ja jak to ja - nie wiedziałam co powiedzieć, byłam bardzo zestresowana.
Zdobywszy autograf ówczesnej wokalistki PLAN'u, wzięłam świeżo kupione "Kiełbie we łbie", rozerwałam z nich folię, wyjęłam książeczkę i ruszyłam do każdego po kolei. Najpierw do Witalisa, później do Lodzi, Zenka, Mirka i na końcu po długich poszukiwaniach - do Fonsa ;) Udało też mi się zdobyć autograf Zenka na "Pudle" i tym oto sposobem moja kolekcja wygląda jak wygląda.
I to już wszystkie płyty z autografami zamawiane z przedpremiery. Mam jeszcze autograf pana Roberta Drężka na "Robakach", który zdobyłam na koncercie w Ostródzie 7 listopada 2014 roku. Na Koncercie Kabanosa zdobyłam autografów aż 7.
20 Marca 2015 rok - niezapomniany dla mnie dzień ;) Jako, że do Grudziądza jechałam ponad 100 kilometrów, musiałam wyjechać wcześniej. I co się okazało? Na miejsce przybyłam zdecydowanie za wcześnie i razem z moją kumpelą czekałyśmy w tej samej knajpce, w której niecałe 5 metrów dalej siedzieli: Lodzia, Mirek, Fons, Nuno i wiele innych osób. Jeszcze przed koncertem wyhaczyłyśmy Zenka i strzeliłyśmy sobie z nim selfie.
Support był cudowny, wokalistka zespołu PLAN (Z którego już odeszła, nad czym ogromnie ubolewam) przesympatyczna. Nawet śpiewałam urywek utworu "Najgorsze studio w mieście"
Po koncercie, kiedy szłam do niej po autograf przywitała mnie takimi słowami: "Hej, to Ty śpiewałaś pod sceną! Widziałam Cię!" po czym dodała "Zrobiło mi się tak miło jak zobaczyłam, że znasz nasze teksty!" A ja jak to ja - nie wiedziałam co powiedzieć, byłam bardzo zestresowana.
Zdobywszy autograf ówczesnej wokalistki PLAN'u, wzięłam świeżo kupione "Kiełbie we łbie", rozerwałam z nich folię, wyjęłam książeczkę i ruszyłam do każdego po kolei. Najpierw do Witalisa, później do Lodzi, Zenka, Mirka i na końcu po długich poszukiwaniach - do Fonsa ;) Udało też mi się zdobyć autograf Zenka na "Pudle" i tym oto sposobem moja kolekcja wygląda jak wygląda.
Przepraszam za słabą jakość zdjęcia, ale nie posiadam lustrzanek a zdjęcie zrobiłam telefonem. |
I standardzik - jeśli Ci się podobało, skomentuj, obserwuj. Ponad to zapraszam na zakładkę "Kontakt, o mnie" gdzie znajdziesz adres mojego fanpage'a na Facebooku. Tam na bieżąco dowiesz się o najnowszych aktywnościach i postach na blogu. Można też śmiało pisać maile, zawsze na nie odpisuję. Nieważne w jakiej są sprawie.
czwartek, 4 czerwca 2015
Grand Theft Auto IV - krótka recenzja.
Jako, że jestem graczem dopiero wkraczającym w świat ogromnych tytułów, z Grand Theft Auto IV do czynienia miałam jakoś niedawno. Dzisiaj postanowiłam zebrać myśli i napisać co o tym myślę.
Testowana wersja: PC
Wersja Grand Theft Auto IV na PC jest zoptymalizowana wprost tragicznie (musiałam zaznaczyć to na wstępie) nie obędzie się bez pobierania patch'a, który trochę tą grę przyspiesza. I nie, to na pewno nie jest wina mojego komputera, bo z grami podobnego kalibru (nawet takimi z większymi wymaganiami) świetnie dawał sobie radę.
Kolejną kwestią, jest grafika. Nie mówię, że jest brzydka - wręcz przeciwnie. Wygląda całkiem sympatycznie, tym bardziej grałam na pececie a sama gra jakby nie patrzeć, ma już swoje lata. Tylko dlaczego wszystko jest szare? Liberty City wzorowane na Nowym Jorku powinno być miejscem, gdzie wszędzie są kolorowe, gigantyczne billboardy, zielona trawa i jaskrawo-żółte charakterystyczne dla miasta taksówki, zamiast tego jest szaro.
Fabuła była średniawa - jak na serię GTA przystało, (Jedyna odsłona cyklu, gdzie wątek główny przeskoczył na wyższy poziom, to GTA V, gdzie idealnie można było wczuć się w gangsterski klimat grając już nie jedną, ale trzema postaciami.) Głównym protagonistą jest Niko Bellic - Serb, który zaślepiony obietnicami bogactwa swojego kuzyna Romana - postanawia przybyć do Ameryki. Jednak co się okazuje? Wszystko to były brednie - Roman okazał się zadłużonym po czubek głowy właścicielem firmy taksówkowej. Dalej nie zdradzam, bo nie chcę spojlerować.
Jednego temu tytułowi nie można zarzucić - dbałości o szczegóły. Kiedy wychodzimy z samochodu - wciąż słychać z niego dobiegające dźwięki grającego radia. W różnych dzielnicach miasta, możemy usłyszeć różne dialogi przechodniów. Są nawet Polskie akcenty! Po popchnięciu przechodniów możemy natknąć się np. na "Uważaj". Kradnięcie samochodów stało się bardziej realistyczne. Teraz nasz protagonista przed wejściem do zaparkowanego samochodu - najpierw wybija szybę, co uruchamia alarm. Na mostach pojawiają się płatne przejazdy, z internetu możemy korzystać w kafejkach, a on sam zrobiony jest z dokładnością i nie ogranicza się tylko i wyłącznie do kilku stron.
Należy też pochwalić soundtrack, który jest po prostu genialny i trafia w niemal same sedno mojego gustu muzycznego, przynajmniej stacja Liberty Rock Radio, gdzie byłam zaskoczona słysząc jeden z moich ulubionych kawałków takich zespołów jak np. The Smashing Pumpkins. Fajną opcją jest też "stacja niezależna" gdzie nawet komputerowy amator jest w stanie z łatwością poradzić sobie z wgraniem ulubionych piosenek. To jest prostsze niż w Simsach!
Jeśli trochę już czytasz moje wypociny - pewnie wiesz, że strasznie lubię, jeśli w grach mamy opcje wpłynięcia na wygląd naszego protagonisty. Tutaj bardzo mi tego zabrakło. Nie ma nawet fryzjera, a powodzianie mają bogatszy wybór co do ubrań niż nasz Niko.
W porównaniu do poprzedniej odsłony - GTA: San Andreas, zasób samochodów jest dosyć ubogi. Podobnie jak zasób dodatkowych możliwości. Nie możemy tutaj modyfikować pojazdów a jedynie zmienić ich kolor. Do szału także potrafi doprowadzić ciągle dzwoniący telefon i ten znany tekst, który stał się pośmiewiskiem internetów: "Hey cousin! Let's go bowling!"
Mimo, że system stosunków z innymi postaciami jest ciekawy, to jednak potrafi być bardzo irytujący. Chcąc utrzymać dobry kontakt ze znajomymi, musimy często z nimi wychodzić i korzystać z aktywności jakie oferuje nam świat gry, kiedy jednak odmówimy wyjścia - stosunki pogarszają się. Rozwiązaniem może być wyłączenie telefonu.
Podsumowując:
+ Dbałość o szczegóły
+ Genialny Soundtrack
+ Różnorodność misji
+ Ciekawe zakończenia
+ Nie najgorsza fabuła
+ Dłuugie godziny spędzone przed ekranem
- Szarość, szarość i jeszcze raz szarość
- Beznadziejna optymalizacja
- Minimalne opcje customizacji postaci
Ocena: słabe 7/10
Testowana wersja: PC
Wersja Grand Theft Auto IV na PC jest zoptymalizowana wprost tragicznie (musiałam zaznaczyć to na wstępie) nie obędzie się bez pobierania patch'a, który trochę tą grę przyspiesza. I nie, to na pewno nie jest wina mojego komputera, bo z grami podobnego kalibru (nawet takimi z większymi wymaganiami) świetnie dawał sobie radę.
Kolejną kwestią, jest grafika. Nie mówię, że jest brzydka - wręcz przeciwnie. Wygląda całkiem sympatycznie, tym bardziej grałam na pececie a sama gra jakby nie patrzeć, ma już swoje lata. Tylko dlaczego wszystko jest szare? Liberty City wzorowane na Nowym Jorku powinno być miejscem, gdzie wszędzie są kolorowe, gigantyczne billboardy, zielona trawa i jaskrawo-żółte charakterystyczne dla miasta taksówki, zamiast tego jest szaro.
Fabuła była średniawa - jak na serię GTA przystało, (Jedyna odsłona cyklu, gdzie wątek główny przeskoczył na wyższy poziom, to GTA V, gdzie idealnie można było wczuć się w gangsterski klimat grając już nie jedną, ale trzema postaciami.) Głównym protagonistą jest Niko Bellic - Serb, który zaślepiony obietnicami bogactwa swojego kuzyna Romana - postanawia przybyć do Ameryki. Jednak co się okazuje? Wszystko to były brednie - Roman okazał się zadłużonym po czubek głowy właścicielem firmy taksówkowej. Dalej nie zdradzam, bo nie chcę spojlerować.
Jednego temu tytułowi nie można zarzucić - dbałości o szczegóły. Kiedy wychodzimy z samochodu - wciąż słychać z niego dobiegające dźwięki grającego radia. W różnych dzielnicach miasta, możemy usłyszeć różne dialogi przechodniów. Są nawet Polskie akcenty! Po popchnięciu przechodniów możemy natknąć się np. na "Uważaj". Kradnięcie samochodów stało się bardziej realistyczne. Teraz nasz protagonista przed wejściem do zaparkowanego samochodu - najpierw wybija szybę, co uruchamia alarm. Na mostach pojawiają się płatne przejazdy, z internetu możemy korzystać w kafejkach, a on sam zrobiony jest z dokładnością i nie ogranicza się tylko i wyłącznie do kilku stron.
Należy też pochwalić soundtrack, który jest po prostu genialny i trafia w niemal same sedno mojego gustu muzycznego, przynajmniej stacja Liberty Rock Radio, gdzie byłam zaskoczona słysząc jeden z moich ulubionych kawałków takich zespołów jak np. The Smashing Pumpkins. Fajną opcją jest też "stacja niezależna" gdzie nawet komputerowy amator jest w stanie z łatwością poradzić sobie z wgraniem ulubionych piosenek. To jest prostsze niż w Simsach!
Jeśli trochę już czytasz moje wypociny - pewnie wiesz, że strasznie lubię, jeśli w grach mamy opcje wpłynięcia na wygląd naszego protagonisty. Tutaj bardzo mi tego zabrakło. Nie ma nawet fryzjera, a powodzianie mają bogatszy wybór co do ubrań niż nasz Niko.
W porównaniu do poprzedniej odsłony - GTA: San Andreas, zasób samochodów jest dosyć ubogi. Podobnie jak zasób dodatkowych możliwości. Nie możemy tutaj modyfikować pojazdów a jedynie zmienić ich kolor. Do szału także potrafi doprowadzić ciągle dzwoniący telefon i ten znany tekst, który stał się pośmiewiskiem internetów: "Hey cousin! Let's go bowling!"
Mimo, że system stosunków z innymi postaciami jest ciekawy, to jednak potrafi być bardzo irytujący. Chcąc utrzymać dobry kontakt ze znajomymi, musimy często z nimi wychodzić i korzystać z aktywności jakie oferuje nam świat gry, kiedy jednak odmówimy wyjścia - stosunki pogarszają się. Rozwiązaniem może być wyłączenie telefonu.
Podsumowując:
+ Dbałość o szczegóły
+ Genialny Soundtrack
+ Różnorodność misji
+ Ciekawe zakończenia
+ Nie najgorsza fabuła
+ Dłuugie godziny spędzone przed ekranem
- Szarość, szarość i jeszcze raz szarość
- Beznadziejna optymalizacja
- Minimalne opcje customizacji postaci
Ocena: słabe 7/10
środa, 3 czerwca 2015
Film, na którym zawsze płaczę.
Jak na typową babę przystało, lubię czasami pooglądać sobie jakieś romansidła. Oczywiście nie przesadzając i robiąc to z umiarem, bo mimo że lubię takie wyciskacze łez, to zdaję sobie sprawę że źle na mnie działają. Przykładem takiego działania, jest film "P.S. Kocham Cię", który doprowadza mnie do łez po pierwszych 20 minutach oglądania, nieważne który już raz widzę tą samą scenę - za każdym razem łzy mimowolnie spływają po moich policzkach.
Żadnym spojlerem nie będzie, jeśli pokrótce przedstawię wam fabułę, którą i tak możecie przeczytać wszędzie. Głównymi bohaterami filmu są małżonkowie: Gerry i Holly. Niestety, z powodu guza mózgu, Gerry umiera. Holly jest załamana jego śmiercią, nie wychodzi z domu, ubiera się w jego rzeczy i przez cały czas czuje jego obecność. W dniu swoich 30 urodzin, dostaje jednak tort i nagranie na taśmę od swojego zmarłego męża, który to przez rok wysyła jej listy, gdzie kieruje ją co ma robić, żeby otrząsnąć się po jego śmierci. Na końcu każdego listu dopisuje "P.S Kocham Cię"
Jest to niewątpliwie jeden z najpiękniejszych filmów o miłości, jakie kiedykolwiek w życiu widziałam. Wyciskacz łez pełną gębą co prawda, ale warty obejrzenia. Mając przy sobie swoje ukochane osoby nawet nie zastanawiamy się jak mógłby oddziałać na nas ich brak. Nie wszyscy sobie z tym dobrze radzą, niektórzy otrząsają się z tego przez całe swoje życie. Miłość, to ogromna moc, która nie umiera tak łatwo i żyje w nas przez jakiś czas, mimo że w rzeczywistości już nie.
Zawsze, kiedy mam zły humor (Tak, ja też je miewam) -oglądam to. Wtedy się przynajmniej wypłaczę i wszystko jest w porządku. Zły humor mija. Bardzo polecam.
Żadnym spojlerem nie będzie, jeśli pokrótce przedstawię wam fabułę, którą i tak możecie przeczytać wszędzie. Głównymi bohaterami filmu są małżonkowie: Gerry i Holly. Niestety, z powodu guza mózgu, Gerry umiera. Holly jest załamana jego śmiercią, nie wychodzi z domu, ubiera się w jego rzeczy i przez cały czas czuje jego obecność. W dniu swoich 30 urodzin, dostaje jednak tort i nagranie na taśmę od swojego zmarłego męża, który to przez rok wysyła jej listy, gdzie kieruje ją co ma robić, żeby otrząsnąć się po jego śmierci. Na końcu każdego listu dopisuje "P.S Kocham Cię"
Jest to niewątpliwie jeden z najpiękniejszych filmów o miłości, jakie kiedykolwiek w życiu widziałam. Wyciskacz łez pełną gębą co prawda, ale warty obejrzenia. Mając przy sobie swoje ukochane osoby nawet nie zastanawiamy się jak mógłby oddziałać na nas ich brak. Nie wszyscy sobie z tym dobrze radzą, niektórzy otrząsają się z tego przez całe swoje życie. Miłość, to ogromna moc, która nie umiera tak łatwo i żyje w nas przez jakiś czas, mimo że w rzeczywistości już nie.
Zawsze, kiedy mam zły humor (Tak, ja też je miewam) -oglądam to. Wtedy się przynajmniej wypłaczę i wszystko jest w porządku. Zły humor mija. Bardzo polecam.
wtorek, 2 czerwca 2015
Prawdziwy dramat.
Naprawdę tego nie rozumiem. Dlaczego teraz panuje moda na słuchanie plastikowych pokemonów z zielonymi włosami, które nie przekazują żadnych wartości w swoich utworach muzycznych? Ja rozumiem kilka piosenek w dyskografii napisanych dla beki, ale cała płyta złożona z chwytliwych melodyjek i rymującego się choć bezsensownego tekstu, który wpada w ucho? Osobiście bardzo lubię, kiedy utwór ma jakiś morał niczym w starych bajkach Disney'a, albo kiedy można go interpretować go na miliard sposobów.
Dla porównania wstawiam losowy tekst współczesnej "artystki" i ponadczasowy kawałek Metalliki. Sam oceń, który z tych tekstów jest dla Ciebie głębszy. (Pozwoliłam sobie przytoczyć dłuższy tekst Metalliki, gdyż złożony w całość oddawał głębszy sens. Urywek tekstu Nicki Minaj do "utworu" Anaconda jest wyrwany z kontekstu, ale możesz mi uwierzyć - jako spójna całość też nie ma sensu)
Dla porównania wstawiam losowy tekst współczesnej "artystki" i ponadczasowy kawałek Metalliki. Sam oceń, który z tych tekstów jest dla Ciebie głębszy. (Pozwoliłam sobie przytoczyć dłuższy tekst Metalliki, gdyż złożony w całość oddawał głębszy sens. Urywek tekstu Nicki Minaj do "utworu" Anaconda jest wyrwany z kontekstu, ale możesz mi uwierzyć - jako spójna całość też nie ma sensu)
___________________________________________
Tak! On kocha tę wielką dupę
Ten kawałek jest dla moich dzi*ek w klubie z dużymi dupami w tym pie*dolonym klubie.
Powiedziałam: gdzie są moje dzi*ki z wielkimi, grubymi dupami?
Je*ać chude s*ki, je*ać chude s*ki w klubie!
Chcę zobaczyć wszystkie s*ki z wielkimi dupami, które są w klubie
Jeb się, jeśli jesteś chuda, ok?
Mam wielki, gruby tyłek
Dawaj!
___________________________________________________
Mama, tak ona dobrze mnie uczyła
Rzekła do mnie gdym był młody:
"Synu, twe życie to otwarta księga
Nie zamykaj jej przedwcześnie".
"Najjaśniejszy płomień wypala się najszybciej"
- To właśnie od niej słyszałem.
Serce syna winne jest matce,
Lecz muszę znaleźć własną drogę...
Pozwól mojemu sercu odejść.
Pozwól swojemu synowi dorosnąć...
Mamo, pozwól mojemu sercu odejść...
Albo niech to serce będzie spokojne.
Tak, spokojne.
Buntownik - moje nowe miano.
Dzika krew w moich żyłach.
Na karku ślady po mamusinym fartuszku
- wciąż widoczny ślad.
Opuściłem dom w młodości,
Co jak słyszałem było błędem
Nigdy nie prosiłem o przebaczenie.
Jednak stało się jak zostało powiedziane.
Nigdy cię o nic nie prosiłem
Ale nic też nie dałem
Ale ty podarowałaś mi pustkę
Którą zabiorę do grobu.
Nigdy cię o nic nie prosiłem
Ale nic też nie dałem
Ale ty dałaś mi swoją pustkę
Którą zabiorę ze sobą do grobu.
Więc niech to serce stanie się nieczułe.
Mamo, teraz wracam do domu,
Nie jestem tym kim chciałaś, bym był
Lecz miłość matki do syna
Pomoże mi być, wypowiedziana
Przyjąłem twoją miłość za pewnik
I to, co do mnie mówiłaś
Potrzebuję twoich ramion, które mnie powitają
Ale widzę tylko zimny kamień...
Pozwól mojemu sercu odejść.
Pozwól swojemu synowi dorosnąć...
Mamo, pozwól mojemu sercu odejść...
Albo niech to serce będzie spokojne.
I dlaczego satanistą i bezbożnikiem nazywa się osobę z drugiego zdjęcia? Gość może i jest ateistą, ale to jest jego interes. Istotne jest to, że nie robi ludziom wody z mózgu w swojej muzyce, wręcz przeciwnie - wpaja swoim słuchaczom rzeczy istotne. To człowiek, który ma obecnie 52 lata, żonę i dzieci. Czemu to on nie jest autorytetem zamiast jakieś pindzi, która wszędzie kręci tyłkiem? Tylko dlatego, że w kościele katolicki przyjęła się zasada, że każdy człowiek, który jest związany z muzyką metalową jest satanistą, ma pentagramy na ścianach a o północy wychodzi na cmentarz zjadać koty. To pokazuje nam jak bardzo stereotypy są krzywdzące. W każdym gatunku muzycznym znajdą się idioci - w to akurat nie wątpię. Metalowcy i rockowcy (zwłaszcza Ci współcześni) to w większości ludzie, którzy muzykę tworzą z pasji bo wiedzą, że i tak mało kto tego słucha. Idealnym przykładem może być wielokrotnie wspominany przeze mnie zespół Kabanos. To po prostu grupa zakręconych facetów, którzy od samego początku robili to, co kochali. Więcej wydawali w zespół niż im się to zwracało, dlatego każdy z nich musiał mieć zajęcie poza zespołem. Teraz na szczęście mają jakieś dochody i życzę im oczywiście jak najlepiej. Hetfield też nie urodził się mistrzem. Na początku był zbuntowanym, pryszczatym dzieciakiem, ale już wtedy miał więcej do powiedzenia niż współcześni pseudo celebryci.
poniedziałek, 1 czerwca 2015
Wywiad z Zenkiem Kupatasą!
Pan Sebastian Grabowski, znany pod pseudonimem artystycznym jako Zenek Kupatasa jest niewątpliwie jednym z najważniejszych dla mnie ludzi. Chociaż co prawda miałam okazję rozmawiać z nim tylko raz w życiu, to jego teksty i muzyka wywarły na mnie ogromny wpływ. Uwierzyłam w siebie, pozbyłam się większości kompleksów i zdałam sobie sprawę z tego, że jestem wartościowym człowiekiem. Około tydzień temu postanowiłam zebrać się na odwagę i poprosić Zenka o udzielenie krótkiego wywiadu na mojego bloga. Zgodził się, za co jestem mu ogromnie wdzięczna. Od wszystkich fanów: Dzię-ku-je-my! ;)
Jakie wydarzenie z ostatniej trasy koncertowej najbardziej utkwiło panu w pamięci?
Poznań. Koncert taki sam jak żaden. W trakcie grania Lodzia zrywa strunę. To zupełnie normalna sytuacja, na scenie jest druga gitara. Po kilku piosenkach Lodzia w gitarze zapasowej zrywa strunę. To już nie jest normalne ;) Teraz to już się nie da grać. Zapasowy struny trzyma w "przebieralni" (bo garderoba to zbyt górnolotne słowo), a zejść ze sceny można tylko w jeden sposób - przeciskając się przez barierki i morze fanów. Poszedł. Nie ma go. My skończyliśmy grać Fasolki, Mirek zaśpiewał "Zająca Poziomkę", co dalej? Zaczynam spontanicznie, z braku laku, śpiewać "Dzieci" Elektrycznych Gitar. Okazało się, że Mirek zna akordy, Witalis perkusję, a Fons szybko podłożył bas. Okazało się, że wszyscy lubimy bardzo tę piosenkę, choć w ogóle nigdy o tym nawet nie rozmawialiśmy. Zagraliśmy cover bez żadnego przygotowania, na spontanie, publika śpiewała i szalała razem z nami. To było piękne wydarzenie :)
Gdyby mógł pan cofnąć czas i zmienić coś na "Zębach w ścianę" Zrobiłby pan to? Dlaczego tak/nie? Jeśli tak, to co uległoby zmianie?
Nie, nic bym nie zmieniał. Nie dlatego, że uważam tę płytę za absolutny majstersztyk :) Nie zadręczam się myślami, że "ech, teraz bym to nagrał inaczej". Słucham sobie "Zębów" i słyszę stawiającego pierwsze kroki w profesjonalnym studiu Zenka, Lodzię, Wieśka i Leszka i uśmiecham się pod nosem - to urocza płyta :) To jest coś zaklętego w czasie, czego nie należy poprawiać. Gdyby Zęby nie były takie jakie były, to i Flaki i Kiełbie i Dramat byłyby inne. Znam ludzi, dla których to właśnie Zęby są najwspanialszym albumem - i dobrze, fajnie, że różni ludzie lubią różne nasze płyty.
Jakie jest pana hobby poza muzyką?
Nie mam niestety oryginalnego hobby. Poza moją największą pasją, jaką jest oczywiście muzyka, uwielbiam - filmy, gry, książki. Jaram się nowym Wiedźminem, chodzę do kina na Mad Maxa, staram się w końcu przeczytać Grę o Tron. Lubię też łazić po górach, filmować, tworzyć w głowie różne historyjki. No i radio i listy przebojów uwielbiam - ale te zagraniczne listy przebojów.
Jak wspomina pan szkołę? Był pan spokojnym dzieciakiem, czy raczej buntownikiem?
W podstawówce to byłem wzorem ucznia wychwalanym przez nauczycieli, piątki i szóstki, czasem czwórki, jedna trója przez osiem lat nauki. W liceum byłem pierwszym uczniem, który dostał pałę - zaraz po mnie dostał ją pierwszy perkusista Kabanosa, Henio Podpity. Zachowanie miałem nieodpowiednie i generalnie na bakier byłem z nauką. Mnie już wtedy bardziej zajmowała muzyka, pierwsze miłości i wymyślanie coraz to dziwniejszych rzeczy. Jedną z nich był Kabanos. Maturę to zdałem, bo trzeba było. Do niczego mi nigdy nie była potrzebna. Studia wyższe skończyłem, bo mama chciała ;)
Kto zaraził pana miłością do rock'a/metalu?
Moja siostra. Przychodziła ze szkoły, zamykała się w pokoju i puszczała na cały regulator muzykę. Ja, jako kilkulatek, może z 8 lat wtedy miałem, zafascynowałem się piosenkami Europe - The Final Countdown, a potem Guns'n'Roses - November Rain i od tego się zaczęło. Wielka miłość moja to była Nirvana. Absolutnie oszalałem na punkcie tego zespołu. A potem już sam na własną rękę zacząłem szukać różnych kapel i tak do dzisiaj mi to zostało. Prowadzę na przykład stronę www.activerock.pl, gdzie jest lista przebojów i moja audycja radiowa. Serdecznie zapraszam :)
I tym oto akcentem kończę, mam nadzieję że Ci się podobało, bo w przyszłości planuję na blogu
więcej wywiadów tego typu. Jeśli jesteś nowy - zachęcam do komentowania i obserwowania mnie, bo posty pojawiają się regularnie od poniedziałku do piątku a ich tematyka jest naprawdę bardzo różnorodna. Raz jeszcze dziękuję panu Sebastianowi/Zenkowi.
Warszawa, Progresja 2013. Fotka z fanpage'a Kabanosa na Facebooku. |
Nie, nic bym nie zmieniał. Nie dlatego, że uważam tę płytę za absolutny majstersztyk :) Nie zadręczam się myślami, że "ech, teraz bym to nagrał inaczej". Słucham sobie "Zębów" i słyszę stawiającego pierwsze kroki w profesjonalnym studiu Zenka, Lodzię, Wieśka i Leszka i uśmiecham się pod nosem - to urocza płyta :) To jest coś zaklętego w czasie, czego nie należy poprawiać. Gdyby Zęby nie były takie jakie były, to i Flaki i Kiełbie i Dramat byłyby inne. Znam ludzi, dla których to właśnie Zęby są najwspanialszym albumem - i dobrze, fajnie, że różni ludzie lubią różne nasze płyty.
Jakie jest pana hobby poza muzyką?
Nie mam niestety oryginalnego hobby. Poza moją największą pasją, jaką jest oczywiście muzyka, uwielbiam - filmy, gry, książki. Jaram się nowym Wiedźminem, chodzę do kina na Mad Maxa, staram się w końcu przeczytać Grę o Tron. Lubię też łazić po górach, filmować, tworzyć w głowie różne historyjki. No i radio i listy przebojów uwielbiam - ale te zagraniczne listy przebojów.
Jak wspomina pan szkołę? Był pan spokojnym dzieciakiem, czy raczej buntownikiem?
W podstawówce to byłem wzorem ucznia wychwalanym przez nauczycieli, piątki i szóstki, czasem czwórki, jedna trója przez osiem lat nauki. W liceum byłem pierwszym uczniem, który dostał pałę - zaraz po mnie dostał ją pierwszy perkusista Kabanosa, Henio Podpity. Zachowanie miałem nieodpowiednie i generalnie na bakier byłem z nauką. Mnie już wtedy bardziej zajmowała muzyka, pierwsze miłości i wymyślanie coraz to dziwniejszych rzeczy. Jedną z nich był Kabanos. Maturę to zdałem, bo trzeba było. Do niczego mi nigdy nie była potrzebna. Studia wyższe skończyłem, bo mama chciała ;)
Kto zaraził pana miłością do rock'a/metalu?
Moja siostra. Przychodziła ze szkoły, zamykała się w pokoju i puszczała na cały regulator muzykę. Ja, jako kilkulatek, może z 8 lat wtedy miałem, zafascynowałem się piosenkami Europe - The Final Countdown, a potem Guns'n'Roses - November Rain i od tego się zaczęło. Wielka miłość moja to była Nirvana. Absolutnie oszalałem na punkcie tego zespołu. A potem już sam na własną rękę zacząłem szukać różnych kapel i tak do dzisiaj mi to zostało. Prowadzę na przykład stronę www.activerock.pl, gdzie jest lista przebojów i moja audycja radiowa. Serdecznie zapraszam :)
Woodstock 2014 fot. Hubert "Jim" Zieliński |
I tym oto akcentem kończę, mam nadzieję że Ci się podobało, bo w przyszłości planuję na blogu
więcej wywiadów tego typu. Jeśli jesteś nowy - zachęcam do komentowania i obserwowania mnie, bo posty pojawiają się regularnie od poniedziałku do piątku a ich tematyka jest naprawdę bardzo różnorodna. Raz jeszcze dziękuję panu Sebastianowi/Zenkowi.
Subskrybuj:
Posty (Atom)