Cześć. Na samym wstępie chciałabym bardzo przeprosić Cię za brak nowych materiałów na blogu. Wydarzył się pewien niespodziewany incydent.
Mój tato zupełnie przypadkiem zrzucił swój telefon (Sony Xperia Z) na kostkę przed domem, a w wyniku tego upadku cały wyświetlacz jego telefonu wykruszył się w drobny mak. Jako, że potrzebował telefonu bardzo pilnie, wziął mój, bo miałam ten sam model, którego on jest wielkim fanem. W zamian za to, miałam dostać lepszy model, Sony Xperię Z3. Jako że nowsza Zetka posiada więcej bajerów, zgodziłam się. Telefon tego samego dnia miał już do mnie iść, ale okazało się, że na stanie w magazynie był tylko jeden, a kobieta, która przedłużała umowę nie odnotowała naszego zamówienia, przez co telefon powędrował do kogoś innego.
Czekałam tydzień, dostając powoli szału. Życie bez telefonu w tych czasach nie jest takie proste. Może nie koniecznie bez telefonu, bo miałam zastępczy. Starą Nokię sprzed ośmiu lat. Nie miała ona funkcji, które w dzisiejszych czasach są podstawą. Brak internetu, brak możliwości sprawdzania maila, brak Facebooka, Instagrama, Snapchata... Bez tych ostatnich trzech dałam radę przeżyć, ale znacznie utrudniało mi to kontakt z moimi znajomymi. Na Facebooka wchodziłam na komputerze, ale nie jestem do tego przyzwyczajona..
Sieć odezwała się do mnie dopiero po tygodniu, kolejny tydzień musiałam czekać na zamówiony telefon. Samsung Galaxy S6 dotarł do mnie dokładnie dzisiaj. Jestem zadowolona, póki co sprawuje się świetnie. Przepraszam jeszcze raz, za brak postów.
Niedługo możesz się spodziewać recenzji najnowszej płyty Kabanosa. Enjoy.
poniedziałek, 5 października 2015
środa, 16 września 2015
Co zawdzięczam mojej mamie?
Zdecydowanie jedną z najważniejszych osób w moim życiu, jest moja mama. To najwspanialsza kobieta pod słońcem, gwarantuję. Choć każdemu czasami zdarza się stracić cierpliwość, tak moja mama miała jej zawsze najwięcej ze wszystkich. Co prawda okresu buntu jako taka nie przechodziłam, nie odczuła tego, ale nie mogę powiedzieć - zdarzało się, że dałam jej w kość, bo żaden ze mnie aniołek. Zawsze mogłam na nią liczyć. Nieważne co się stało, ona zawsze starała się podejść do tego wyrozumiale. Ocierała moje łzy już od najmłodszych lat.
Mamo.. Dziś z okazji Twoich urodzin, chciałabym opowiedzieć o kilku rzeczach, które Tobie zawdzięczam.
Przede wszystkim, ogromne serducho, które myślę, że odziedziczyłam. Od małego nauczyłaś mnie, że nie opłaca się być złym człowiekiem, nasze czyny po jakimś czasie do nas wracają i to z podwójną mocą. Jeśli będziemy postępować źle, to do nas wróci i trzaśnie nam w twarz. Nawet nie będziemy wiedzieć kiedy.
Drugą rzeczą, jest umiejętność wysłuchania drugiego człowieka. Myślę, że całkiem niezły ze mnie słuchacz i potrafię pomóc ludziom. Po to właśnie powstał ten blog, po to podaję tu swój e-mail żeby pomagać mimo, że nie znam osobiście wszystkich moich czytelników. Jesteś osobą, która cieszy się opinią człowieka ufnego. Takiego, któremu można wypłakać się w ramię i liczyć na jego pomoc. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że dajesz od siebie wszystko i nie wymagasz nic w zamian.
Potrafisz też docenić każdy najmniejszy drobiazg. Wiesz, że liczy się to, ile kto się napracował i ile kto serca w zrobienie czegoś włożył, a nie sama jakość wykonania.
I choć czasem, mamo, denerwowały mnie Twoje słynne "Weź się do lekcji", "Nie siadaj na betonie, bo wilka dostaniesz", "Nie uczysz się dla mnie, tylko dla siebie", "Nieważne, że inni dostali jedynki, Ty powinnaś dostać piątkę" to wiem, że mówiłaś to wszystko dla mojego dobra. I choć się buntowałam i wywracałam oczami, zawsze Cię słuchałam, bo byłaś, jesteś i będziesz dla mnie pierwszym i najważniejszym autorytetem. Chciałabym, żeby kiedyś moje dzieci, uważały mnie za tak wspaniałą matkę, za jaką ja uważam Ciebie, ale wiem, że na taką opinię trzeba sobie zapracować.
Ty się starzejesz, ja się starzeję, ale jedno się nie zmieni nigdy - zawsze to Twoje obiady będą najpyszniejsze, a przytulas od Ciebie będzie miał największą na świecie moc łagodzenia stresu i wszystkich przykrości.
Dziękuję, że jesteś. Kocham Cię.
- Twoja mała córeczka.
___________________________________
Mamo.. Dziś z okazji Twoich urodzin, chciałabym opowiedzieć o kilku rzeczach, które Tobie zawdzięczam.
Przede wszystkim, ogromne serducho, które myślę, że odziedziczyłam. Od małego nauczyłaś mnie, że nie opłaca się być złym człowiekiem, nasze czyny po jakimś czasie do nas wracają i to z podwójną mocą. Jeśli będziemy postępować źle, to do nas wróci i trzaśnie nam w twarz. Nawet nie będziemy wiedzieć kiedy.
Drugą rzeczą, jest umiejętność wysłuchania drugiego człowieka. Myślę, że całkiem niezły ze mnie słuchacz i potrafię pomóc ludziom. Po to właśnie powstał ten blog, po to podaję tu swój e-mail żeby pomagać mimo, że nie znam osobiście wszystkich moich czytelników. Jesteś osobą, która cieszy się opinią człowieka ufnego. Takiego, któremu można wypłakać się w ramię i liczyć na jego pomoc. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że dajesz od siebie wszystko i nie wymagasz nic w zamian.
Potrafisz też docenić każdy najmniejszy drobiazg. Wiesz, że liczy się to, ile kto się napracował i ile kto serca w zrobienie czegoś włożył, a nie sama jakość wykonania.
I choć czasem, mamo, denerwowały mnie Twoje słynne "Weź się do lekcji", "Nie siadaj na betonie, bo wilka dostaniesz", "Nie uczysz się dla mnie, tylko dla siebie", "Nieważne, że inni dostali jedynki, Ty powinnaś dostać piątkę" to wiem, że mówiłaś to wszystko dla mojego dobra. I choć się buntowałam i wywracałam oczami, zawsze Cię słuchałam, bo byłaś, jesteś i będziesz dla mnie pierwszym i najważniejszym autorytetem. Chciałabym, żeby kiedyś moje dzieci, uważały mnie za tak wspaniałą matkę, za jaką ja uważam Ciebie, ale wiem, że na taką opinię trzeba sobie zapracować.
Ty się starzejesz, ja się starzeję, ale jedno się nie zmieni nigdy - zawsze to Twoje obiady będą najpyszniejsze, a przytulas od Ciebie będzie miał największą na świecie moc łagodzenia stresu i wszystkich przykrości.
Dziękuję, że jesteś. Kocham Cię.
- Twoja mała córeczka.
poniedziałek, 14 września 2015
Dzieciak ze mnie...
Kiedy ostatnio siedząc na lekcji, Twoje myśli uciekały z głowy niczym balony wypuszczone stadem? Błądziły gdzieś, na wszystkie strony świata, każda z nich w inną stronę. Były wszędzie, tylko nie tam gdzie powinny być.
A zdarza Ci się to przed snem? Kiedy zamknąwszy oczy w Twojej głowie pojawiają się różne sceny rzeczy, które i tak nigdy się nie wydarzą. Nie wnikam co tam siedzi, ale najczęściej są to nasze najskrytsze marzenia. Całe szczęście, że ludzie nie nabyli jeszcze umiejętności czytania w cudzych myślach, bo z niektórych moich mogliby się nieźle pośmiać, bo jestem typem osoby która cały czas gdzieś tam błądzi myślami. Niejednokrotnie zdarzyło mi się podczas rozmowy z kimś tylko przytakiwać głową, bo tak naprawdę zgubiłam się w którymś momencie.
Jako dorośli ludzie, przestajemy dzielić się tym, co tak naprawdę myślimy. Z niewiadomych powodów zachowujemy to dla siebie.
Małe dzieci myślą głośno, ja myślę głośno. Gdyby tak nie było, nie prowadziłabym tego bloga. Ja nie mówię, że podczas lekcji języka angielskiego wchodzę z buciorami na ławkę w wykrzykuję wszystko co myślę, bo nie na tym polega głośne myślenie.
Ten blog jest o moich przemyśleniach. Czasami się z nimi zgadzacie, czasami nie i to jest absolutnie normalna rzecz. Każdy człowiek ma jakieś swoje poglądy, każdy ma już ukształtowaną rzeczywistość i rzadko kiedy to zmienia. Na to, jak postrzegamy świat ma wpływ dosłownie wszystko i wszyscy. Rodzice, muzyka, przyjaciele, rówieśnicy, niekiedy nauczyciele, niekiedy gry video (zakładając oczywiście, że ktoś w nie gra)
Wracając do tematu - mamy tyle lat, na ile się czujemy. A ja czuję, że mam nie więcej niż 8. Może to kwestia tego, że nie potrafię traktować świata i życia poważnie. Najlepiej, gdybym chodziła z kimś za rączkę. Już ponad tydzień chodzę do nowej szkoły, a nadal nie znam do końca drogi od niej do przystanku autobusowego, nie mam pojęcia z kim chodzę do klasy. Po twarzy kojarzę, niektórych bardziej, niektórych mniej. Nadal niczym dziecko jestem wstydliwa, kiedy ktoś do mnie zagaduję. Jeśli robią to rówieśnicy, to pół biedy, ale kiedy robi to nauczyciel i to jeszcze w innym języku, to wtedy naprawdę czuję się jak przestraszone dziecko.
Ja po prostu nie biegnę za tłumem, tylko własnymi ścieżkami, które niekoniecznie są wydeptane.
Subskrybuj:
Posty (Atom)